Opowieść o drodze

Z Markiem Wawro rozmawia Marek Maciągowski;
Dlaczego z okazji 25-lecia własnej działalności wystawienniczej zaproponowałeś całkiem nową wystawę, zamiast zebrać i pokazać to, co stworzyłeś do tej pory?– Oczywiście, że można było podsumować swoją drogę artystyczną. Niektórzy tak robią i to nie jest nic nagannego. Ale ja nie chciałem podsumowywać tego co zrobiłem, bo na to jeszcze za wcześnie. Chciałem na tej wystawie zobaczyć samego siebie, spojrzeć na to, do czego doszedłem w ciągu tych 25 lat. Po to, by wyciągnąć wnioski na przyszłość i znaleźć przepis na jutro.

Więc jest to jednak spojrzenie w przeszłość?

– Ta wystawa jest zatytułowana „Archetypy i znaki – droga”. To jest pewna suma zebranych doświadczeń tego co było, co się zdarzyło. Ale to nie jest oglądanie się za siebie, tylko pokazanie pewnego etapu drogi, po której idę. Pokazuje jak pracowałem nad sobą, jaki zrobiłem użytek z życia. Ta wystawa to jest przede wszystkim moja rozmowa z samym sobą, bo jest w niej próba odpowiedzi na pytania zasadnicze: co w życiu jest naprawdę ważne? Co zyskałem na wyborze tej drogi? Co tracę? Chciałbym, żeby na te pytania próbowali odpowiedzieć sobie odbiorcy moich prac.

To bardzo trudna i odważna propozycja.

– Tak, ale ja nie tworzę po to, żeby obrazy były ładne. Japończycy mówią, że to co jest doskonałe w swojej formie, nie pozostawia pola wyobraźni i dlatego nie może być piękne. Droga to archetyp przemijania rzeczy i ludzi, nietrwałości, śladu który zostawiamy. Zmusza nas do zadawania pytań. W którym miejscu jesteśmy, jaki ślad zostawiamy po sobie i ile jeszcze przed nami? Ja dzielę się swoimi egzystencjalnymi wątpliwościami z odbiorcą. Dlatego mam satysfakcję, że czasem ktoś odnajduje w moich obrazach podobne wartości, pyta wraz ze mną: o upływ czasu, o to co gubi się po drodze, o to czy nasza droga jest taka jaką chcemy iść. Czy godnie idziemy przez życie? Czy bierzemy z niego to, co chcielibyśmy brać?

Czy artyście potrzebna jest taka rozmowa z samym sobą?

– Każdemu jest potrzebna. Twórcy może bardziej. Gdy pracuję nad cyklem, odkładam gotową pracę. Nie mam takiej pracowni, żeby porozwieszać wszystko to, nad czym się pracuje. Po czterech pracach nie pamiętam dokładnie pierwszej. Za każdym razem otwieram świeżą tubę z pomysłami. Dla mnie ważne jest to, co opowiadam. Narzędzie jest sprawą wtórną, użytą po to, by znaleźć sposób wypowiedzi. Temat jest nośnikiem mojej opowieści. I nagle na wystawie mogę zobaczyć, że to ma sens, że elementy służące tematowi do siebie pasują. Wystawa zmusza do spojrzenia na siebie krytycznie, pozwala czasem zmienić kąt widzenia na temat.

Czy nie wystarczy do tego spojrzenie na gotowy obraz?

– Obraz to nie jest podsumowanie. Obraz to tylko ślad mojego poznawania siebie. Dla mniej jest ważne, że poruszam się i wiem gdzie jestem, to że zostawiam ślad po sobie, ale równocześnie i to, że idę dalej. Twórczość to podróż, ciągłe poznawanie siebie.

Czy to jest łatwa i prosta droga?

– Nie ma innej drogi poznawczej jak twórczość. Człowiek bazuje tylko na sobie. Przeżywa różne stany emocjonalne. Percepcja twórcy jest większa, bo ciągle musi pytać: dlaczego tak się dzieje? W wyniku tych pytań powstaje dzieło. Twórczość to zwracanie uwagi na to, co się dzieje ważnego, na fakt i jakość życia – nie tego materialnego, ale tego intelektualnego. Człowiek to gatunek, który wychodzi poza walkę o jedzenie, potrzebuje też innych wartości by istnieć.

Po raz trzeci dostałeś Grand Prix „Przedwiośnia”.

– To duże zaskoczenie i duża przyjemność. Przedstawiłem dwie prace olejne „Pokój dzienny” i „Pokój nocny” i wraz z nimi trzy prace graficzne serigrafie. Grafice poświęciłem ostatnie trzy lata. Powstało 30 prac, nie pokazywałem ich wcześniej. Zdecydowałem się przedstawić trzy z nich, które uzupełniały obrazy. Jest mi miło, że jury uznało, iż całość jest warta głównej nagrody.

Twoje cykle i prace mają tytuły.

– Przywiązuję dużą wagę do tytułów. Tytuły wyznaczają kierunek moich poszukiwań, wskazują w jakim kierunku się poruszam. Teraz są to „Archetypy i znaki – droga”. Trochę podpowiadam odbiorcy. Ja proponuję mu podążanie za artystą, rodzaj szarady, rebusu. Tytuł pomaga odgadywać znaczeń znaków.

Czy nie są to wysokie wymagania?

– Mam wymagania wobec siebie i innych. Nie denerwuje mnie, gdy ktoś mówi, że moich prac nie rozumie. Teraz ludzie żyją szybko, na sztukę mają coraz mniej czasu. Tego czasu trzeba teraz na „mieć”, więc nie wystarcza go na „być”. A ja proponuję, żeby był też czas na „być”. To nie jest wdzięczna rola, ale coraz częściej odbiorcy odnajdują w nich znajomy klimat, znaczenie znaku.

Dwudziestopięciolecie działalności obchodziłeś w Busku. Była wystawa i piękny katalog.

– Busko to moje rodzinne miasto. Zorganizowanie tu wystawy było dla mnie ważne. Teraz przygotowuję prace na drugą część wystawy w listopadzie w kieleckim Biurze Wystaw Artystycznych. To nie będzie taka sama wystawa. Będzie malarstwo olejne, rysunek, grafika, także prace na blasze ołowianej. Jedna praca zajmie całą salę. To też będzie opowieść o drodze z pojawiającymi się na niej symbolami, moja malarska opowieść o sobie samym.

———————
Marek Wawro
Artysta plastyk. Autor 30 wystaw indywidualnych w Polsce i za granicą.

Urodzony w 1953 roku, mieszka i pracuje w Kielcach. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków. Stypendysta Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jego prace znajdują się w zbiorach państwowych i prywatnych w kraju i za granicą.

Słowo