Niedokończony fizyk w Tram.waju

O knajpie w Bristolu, języku suahili i 90-letnim dziadku z Jorgosem Skoliasem rozmawiała Sonja. Skolias wystąpił z Darkiem Makarukiem i Panią K. w projekcie multimedialnym Tram.waj, prezentowanym podczas Festiwalu Firmament 06.– Jak się Panu podoba Firmament??
– Muzyka jest ciekawa, realizowana na różnego rodzaju maszynach. Trochę odległa od tego, co ja preferuję, ale jestem otwarty na wszelkie nowe rzeczy. Przecież na co dzień zajmuję się jazzem, a nie muzyką elektroniczną.

– Jak doszło do współpracy z Darkiem Makarukiem i Panią K.?
– Znam Darka od kilku lat, nawet zdarzało nam się występować jako trio: Kinior, Makaruk i ja. Dzisiejszy koncert to przypadek i eksperyment zarazem. Zapytałem, czy nie ma jakiejś roboty dla mnie, a on powiedział „przyjeżdżaj”.

– Czyli była to improwizacja?
– Z mojej strony tak, choć wiem, że Darek i Pani K. mają ten materiał bardzo dobrze opracowany. Nigdy nie słyszałem muzyki Makaruka, nie oglądałem także tego filmu. Przed koncertem dowiedziałem się, że film opowiada o tramwaju i o motorniczych, którzy wymieniają refleksje na temat swojej pracy.

– To, co Pan śpiewał, było w jakimś języku?

– Nie, to były dźwięki onomatopeiczne. Nie używałem żadnego języka, bo mogłoby to kłócić się z kontekstem muzyki i filmu.

– A w jakich językach Pan śpiewa?

– Mogę zaśpiewać po polsku, po grecku, po angielsku, ewentualnie w suahili.

– Gdzie się Pan nauczył tak niezwykłego języka jak suahili?

– Nauczył mnie kielczanin Radek Nowakowski, z którym pracowałem wcześniej. Grywaliśmy razem, około 20 lat temu nagraliśmy nawet płytę – kong i wokal pt. „Zulu”. Śpiewaliśmy na niej obaj. Zresztą Radek to znawca wielu języków, świetny lingwista, napisał utwór, który nazwaliśmy „Afryka”, w którym śpiewam właśnie w jezyku suahili.

– Czyli ma Pan jakieś powiązania z Kielcami?
– Oczywiście. Poznałem tu swoją żonę, która nie jest z Kielc, ale tu studiowała. W Kielcach w 1978 roku śpiewałem w knajpie w hotelu Bristol. Trwało to około roku. W tym samym okresie Kinior (Włodek Kiniorski – przyp. red.) grał na perkusji w knajpie „Centralna” – dawnej restauracji w hotelu Łysogóry. Tam odbywały się imprezy i grywaliśmy nawet na dansingach. W tamtym czasie byłem też związany z kieleckim klubem jazzowym, którego prezesem był obecny prezes Trybunału Konstytucyjnego – Jerzy Stępień. Grał wtedy w bigbandzie na saksofonie.

– To kawał historii kieleckiej muzyki i kultury. Jak widać od lat była to muzyka niszowa.
– Można nazwać to kulturą „wyższą”, nie było to disco polo ani „fiubździu”. Był to głęboki jazz, bardzo dobrze grany. Zresztą z Kielc wywodzą się świetni instrumentaliści, min. Artur Dutkiewicz – czołowy polski pianista jazzowy, Włodzimierz Pawlik – kolejny pianista, Włodek Kiniorski.

– Podobają się Panu Kielce? Widać zmiany?
– Zmiany są kolosalne. Kielce idą do przodu. Swego czasu było to zaściankowe miasteczko, szczególnie w czasach głębokiej komuny. Teraz widać, że władze dbają, żeby coś się tu działo, poza tym Kielce to miasto akademickie, więc i młodzież ma swój wkład.

– Co Pan robi na co dzień?
– Jestem muzykiem, prowadzę duet z puzonistą – Bronisławem Dużym. Jest to jedyny duet w świecie: puzon + wokal. Niedawno wyszła nasza płyta „Skolias Duży”. Gram też z Bohdanem Hołownią, z którym tez wydaliśmy płytę w tym roku. Mam też swój kwintet – Skolias Orkiestra, mam swoje Trio…

– Dużo projektów – wystarcza na wszystko czasu?
– Jasne, wszystko jest pod kontrolą.

– I nawet znajduje Pan czas na projekty takie jak Tram.waj…
– Wydaje mi się, że Tram.waj to ciekawy eksperyment, a ja z przyjemnością uczestniczę w takich projektach. Chcę być muzykiem otwartym.

– Stara się Pan wspierać młodych muzyków?
– Nieistotny jest dla mnie wiek muzyków, z którymi gram. Istotne jest to, co kto potrafi i jak umiemy się znaleźć razem na scenie. Może to być 90-letni dziadek, o ile potrafi opowiadać prawdziwie o sobie na danym instrumencie.

– Chodzi o otwartość?
– O otwartość, o wrażliwość, o zdolności, o to, czy się jest muzykiem, czy się tylko udaje.

– Jest Pan z wykształcenia muzykiem?
– Nie, jestem fizykiem.

– Wykorzystywał Pan kiedyś fizykę w muzyce?
– Nie, bo jestem niedokończonym fizykiem. Studiowałem na wydziale fizyki we Wrocławiu, ale nie ukończyłem tego kierunku.

Dziękuję za rozmowę.