Etyka normatywna zakłada, że przeszkodami przynajmniej duchowymi w odbiciu człowieka od dna są: niewiedza, uczucia, strach i przymus. Te cztery elementy życia czynią nas bohaterami w odbiciu swego własnego lustra. Człowiek boi się wyjść po zmroku, ze swego własnego mieszkania, boi się wychylić, by nie stracić pozornie ważnej posady w firmie.W środowisku domowym „alfa i omega”, w pracy zostaje zredukowany do wstrętnego lizusa i życiowego tchórza. Tacy schizofrenicy cnoty męstwa, powinni koniecznie sięgnąć po absolutnie literackie arcydzieło. Pozostali – uczciwie pracujący nad swoimi przywarami, zdecydowanie również. Jeśli boję się bandy odmóżdżonych „blokersów”, może również łatwiej zrozumiem faceta, który przez ocean, na niewielkiej łodzi podróżuje w towarzystwie tygrysa bengalskiego. Tygrysy potrafią być groźne, prawie tak jak ludzie, szczególnie wtedy, gdy są głodne. Ludzie bywają głodni sukcesów, osiągnięć spektakularnych, oraz efektownych. Życiowe typowo antologiczne „podkładanie świń”, oszustwa, obleśna pycha końca swego nosa, bywa bardziej niebezpieczna, niż trudności w poznawaniu psychizmu zwierzęcego tygrysa.
Wszyscy dotknięci stygmatem „moralnego stresu”, „wypalenia”, „rozpaczy z tego iż w chrześcijańskim kraju, nie ma uczciwych ludzi”; znajdą etyczne światło, dobrej, uniwersalnej etyki, którą można byłoby nazwać, propozycja religii, nowej, świeżej i wcale nie nowoczesnej. Od czasów Jezusa z Nazaretu w dziedzinie moralności, wiele się nie zmieniło. Poszukując miłości i spełnienia, najtrudniej uwierzyć w istnienie dobrych Samarytan. Być może, „urzędowi stróże moralności”, nie umieją wskazać niczego więcej, niż bolesne życiowe przywary. Książka Yann Martel – Życie Pi jest drogowskazem, który pokazuje kierunek, poprzez który można odbudować swoją nadzieję. Bo jak mawiał Pearl Buck – „Tym co naprawdę może złamać serce, jest pozbawienie go marzeń – jakiekolwiek te marzenia są”.