Kakao, zielona herbata i podpłomyki

Cały dzień rozcinałem jutowe worki w cieniu cichutko szepczącego jesionu w nieustannym świergocie ptaków. Dziki leżał obok i było mu gorąco. Mnie też było gorąco, ale trochę mniej – nie mam przecież takiego gęstego futra. Nie mam też nogi w gipsie tak jak on, bo to jego pogryzły psy a nie mnie.Wydawało mi się, że uporam się z tym szybko, bo przecież nie ma nic skomplikowanego w rozcinaniu worków, tym bardziej, że wcale nie musiało być to jakieś specjalne rozcinanie dające w efekcie skomplikowane figury, ale nie udało mi się rozciąć wszystkich. Czyli stu dwóch. Sto dwa rozcięte worki dadzą dwieście cztery płachty metrowej długości. Na stu dziewiętnastu zostanie namalowana na każdej stronie jedna litera – na jednej biała, na drugiej czarna, a jeśli nie czarna to może szara. Zaś w siedemdziesięciu pięciu zostaną wycięte litery – w każdej jedna. Zostanie dziesięć płacht. I dobrze. Mogę się przecież pomylić i napisać nie tę literę co trzeba.

Wszystkie te płachty zostaną podwieszone do kratownicy dachowej ogromnej, pustej hali – prawie tak samo szerokiej jak długiej, ale wcale nie wysokiej. Siedem rzędów po siedemnaście płacht z namalowanymi literami, a pomiędzy nimi sześć rzędów płacht z wyciętymi literami – płachty z wyciętymi literami będą ustawione prostopadle do płacht z literami namalowanymi. A wszystkie będą wisiały tuż nad głową… Chmura liter nad głową…

„Fruwający wiesz. Chmura liter nad głową” instalacja Radosława Nowakowskiego powstała w wielkiej hali na Bazie Zbożowej podczas Otwartego Warsztatu Firmament.

Żeby odczytać zdanie utworzone z białych liter trzeba będzie przejść wzdłuż pierwszego rzędu od lewej strony do prawej, a potem wzdłuż drugiego od prawej do lewej i tak dalej aż do końca rzędu siódmego. JAKA SZKODA ŻE CHMURY NIE SĄ Z MLEKA A KROPLE DESZCZU ZIARNAMI KAKAO – WTEDY BŁOTO BYŁOBY ZAPEWNE CZEKOLADĄ LUB DESEREM LODOWYM Z OWOCAMI NIEBA. Po drugiej stronie ostatniej płachty z białym A będzie czarne lub szare J. Znowu trzeba będzie przejść wzdłuż rzędów od lewej do prawej i od prawej do lewej, czyli bustrofedonem. JAK TO DOBRZE ŻE CHMURY NIE SĄ Z MLEKA A KROPLE DESZCZU ZIARNAMI KAKAO – WTEDY BŁOTO NIE UDAJE CZEKOLADY A Z NIEBA SYPIE SIĘ NA GŁOWĘ SZKLISTY GRAD. Natomiast wycięte litery w rzędach pomiędzy będą układały się na przemian w słowa ZACHMURZENIE oraz PRZEJAŚNIENIE.

Bardzo to skomplikowane. Dlatego zastanawiam się, czy narysować na podłodze strzałki wskazujące kierunek chodzenia-czytania. Musiałbym jednak gdzieś umieścić też strzałkę wskazującą te strzałki. No i strzałkę wskazującą tę strzałkę. I tak dalej. To już może lepiej niech sobie chodzą-czytają jak chcą. Jedni z głowami w chmurach, a drudzy z chmurami nad głowami. I żadnych pretensji do czytelników – należy pisać normalnie i na kartce papieru, a nie na chmurze i to do tego starogreckim bustrofedonem.

Rozbolał mnie kciuk. Juta jest o wiele grubsza niż lniane płótno. Znacznie też cieplejsza w odcieniu. Trochę jak słabe kakao, chociaż bardziej żółtawa. Skąd ta juta? Na każdym worku nadruk: produit de Cote d’Ivoire CACAO. Lecz nie przywieziono mi w nich czterech ton kakao, tylko cztery tony brykietu z trocin. Nie jestem aż tak szalony, żeby ogrzewać dom kakaowym ziarnem. Aczkolwiek bardzo chętnie ogrzewałbym siebie. Lubię kakao. Bardzo lubię…

Te worki są inne niż poprzednie. Tamte też były jutowe, lecz materiał miał ciaśniejszy splot. Chyba z Indii. Na pewno poherbaciane. Co wcale nie znaczy, że kupiłem na zimę kilka ton herbaty. Lubię herbatę. Jakże często ogrzewam i studzę swoje ciało i umysł herbatą. Szczególnie zieloną. Przede wszystkim zieloną. Bardzo lubię zieloną herbatę… Nie wiem co się stało z tamtymi workami. Chyba zamokły i zgniły. Trochę ich uratowałem. Ufarbowałem na bardzo ciemną zieleń i głęboką czerwień. Robię z niego okładki. Są bardzo ładne, ale trzeba się przy nich namęczyć, bo juta jest gruba, trudno się zagina i niechętnie klei. Ta nowa jest zbyt rzadka. Nie nadaje się. Szkoda, bo niedługo wyczerpią się zapasy tamtej. To wtedy ufarbuję zwykłe szare lniane płótno i okładki będą tradycyjne jak innych moich książek. Jeśli oczywiście za tradycyjne można uznać okładki, na których nie ma żadnych informacji poza tymi jakie niesie ze sobą kolor i faktura lnu…

Pewien mój znajomy, specjalista od turystyki źródeł, powiedział kiedyś, że przyjeżdżając tu, w Łysogóry, rzuca się w oczy brak idiomu kulturowego. Nawet jeśli kiedyś było tu coś typowego, coś rozpoznawalnego od razu, to teraz już tego czegoś nie ma. Pomyślałem, że może jednak nie jest to powód do rozpaczy. To raczej szansa, by zaproponować coś nowego. Cóż to jednak miałoby być? Cóż ja mógłbym zaproponować mając w głowie nieustannie chmurę liter? Fruwające wiersze pisane bustrofedonem? Trójkątne książki? Hasę rapasę z Monodrumem? Przecież to margines marginesu, ekstremalna ekstremalność nie mająca szans w starciu z płotami odlewanymi z betonu.

To już Dziki lepiej da sobie radę w kwestii patriotyzmu jutra, choć przybył tu dwa miesiące temu z odległego Syriusza – wszak pije z miski białej, a je z czerwonej. Nie wiadomo jednak czy będzie to patriotyzm polski, indonezyjski czy japoński. Nieprzeniknione są chmury w głowie Dzikiego.

Cała nadzieja chyba w podpłomykach pieczonych na kaflowej kuchni w starej leśniczówce. Szczególnie w tych z dodatkiem dzikiej mięty lub pokrzywy. I podawanych z gorącym kakao.

Radosław Nowakowski

———————————————————-
„Fruwający wiesz. Chmura liter nad głową” instalacja Radosława Nowakowskiego powstała w wielkiej hali na Bazie Zbożowej podczas Otwartego Warsztatu Firmament. Nadal wisi…
Można ją oglądać przez całe wakacje w godzinach 10.00-18.00 (Kielce, ul. Zbożowa 4). Zapraszamy do lektury.