Mam przed sobą zdumiewającą lekturę – Diagnozę Społeczną 2005. Wynika z niej, że jesteśmy narodem szczęśliwym i bardzo szybko rozwijającym się. To mnie zastanawia. Dałabym sobie obciąć rękę, że jesteśmy narodem umęczonym i udręczonym, a tu taka niespodzianka… Miła niespodzianka.Wystarczy włączyć pierwszy lepszy kanał w telewizji, żeby dowiedzieć się, że żyjemy w najgorszym z możliwych krajów. Politycy są skorumpowanymi aferzystami albo, co tu dużo mówić – zwykłymi zakutymi pałami. Lekarze to niedouczeni kretyni: jeśli nie zabiją przez pomyłkę, to z rozmysłem, żeby skóry dla żarłocznych zakładów pogrzebowych mieć. Policjanci strzelają do niewinnych ludzi i w ogóle są straszliwymi nieudacznikami, w dodatku często jeżdżą po pijaku i narkotykami handlują pokątnie. Psychologowie i dyrygenci to pedofile, nauczyciele mordują dzieci, górnicy strajkują, bo im się pracować nie chce, a okrutne pielęgniarki bawią się wcześniakami, jakby to lalki były. Służba zdrowia kona. Deficyt budżetowy, niczym chciwa kosmiczna czarna dziura, pochłania wszystko, co spotka na swej drodze. Polakom brakuje pieniędzy na żywność i lekarstwa. Staruszki jedzą nawet żarcie dla psów. Albo kotów. W wolnych chwilach tylko radia by słuchały. I tak dalej, i tak dalej. Wiadomości, te dobre i krzepiące, pojawiają się z rzadka albo wcale. Mimochodem.
A tu nagle taka bomba, Diagnoza Społeczna 2005 (http://www.diagnoza.com). To największe i najbardziej wiarygodne badanie społeczne w kraju, obejmujące dziewięć tysięcy badanych. Dla porównania – sondaże przedwyborcze badają około tysiąca respondentów.
Wierzyć się nie chce: jak wynika z Diagnozy, jesteśmy narodem szczęśliwym. Polacy przestali liczyć na pomoc państwa i wzięli się do pracy. Kombinują, zatrudniają się w kilku nawet miejscach, pracują na czarno, wyjeżdżają za granicę i zarabiają coraz więcej. Już około pół miliona rodaków na stałe pracuje poza granicami RP. Rozwarstwienie społeczne maleje. Strefa biedy zmniejszyła się o jedną trzecią – w roku 2000 31% ludzi żyło na granicy ubóstwa, dziś to 22% naszego społeczeństwa. Trzy czwarte badanych deklaruje zadowolenie ze służby zdrowia w miejscu swego zamieszkania.
Rośnie znaczenie przyjaźni. Palimy mniej papierosów, za to więcej pijemy, ale znacznie więcej alkoholików wychodzi z nałogu, niż w niego wpada. Przestępczość maleje, ludzie czują się coraz bardziej bezpieczni. W grupie wiekowej 16-24 spadło spożycie narkotyków. Polska wieś dźwignęła się dzięki Unii: 86% rolników złożyło wnioski o dopłaty i tylko 5% wniosków odrzucono. Dwie trzecie pieniędzy z opłat nasi chłopi zainwestowali w dalszy rozwój. Weryfikacja rent inwalidzkich sprawiła, że wielu ludzi wykluczonych fizycznie wróciło na rynek pracy.
To tylko niektóre dane z wielce optymistycznej Diagnozy Społecznej 2005. Zaczynam się czuć tak, jakbym miała rozdwojenie jaźni. Kto jest zadowolony? No kto? Chyba tylko mój kot. Czy rzeczywiście jest tak, jak mówi profesor Janusz Czapiński, przewodniczący Rady Monitoringu Społecznego i autor Diagnozy Społecznej? Profesor uważa, że na pytanie „co słychać”, 40% rodaków odpowie, że się pogorszyło, bo „jest gorzej” to typowo polska odpowiedź.
Postanawiam poobserwować bliźnich – znanych i nieznanych.
Na pytanie, co słychać, słychać: stara bieda, ech przesrane, a daj spokój, lepiej nie mówić albo szkoda gadać. Trzeba się stąd jak najszybciej wyprowadzić. Wyniki wyborów widziałaś, czy moje obywatelstwo w IV Rzeczpospolitej jeszcze jest ważne? W Iraku chyba lepiej jest. Co to się dzieje. Jak to się stało. Szef potworem. Podwyżki od sześciu lat nie dostałem. Ale wstyd na arenie międzynarodowej. W pracy koszmar. Rewolucja będzie w kraju. Koniec świata bliski. Browar znów zdrożał. Ci urzędnicy tylko by łapówki brali. Znów rozkład jazdy tramwajów zmienili, gnoje jedne. Teraz to aż strach do lekarza pójść, proszę pani. Tyle reklam w tej telewizji dają, niech ich szlag. A dzieci jakie mają ciężkie tornistry, wszystkim garby rosną. Teraz to nikomu wierzyć nie można. W parówkach mięsa nie ma, a bułki z włosów się robi. Kiedyś to literatura była, a dzisiaj ci młodzi tylko brzydkich wyrazów używają. Bezrobocie jakie jest. Dzieci tylko by katowali. Uczyć się nie chce nikomu. Pedalstwo się szerzy. Myślą, że im się wszystko należy. Ile to metali ciężkich w zwykłej marchewce. Jaka pogoda ohydna. To wina Żydów i masonów, to przez nich naród cierpi. Komuchy, to wszystko ich wina. Jasna cholera.
Takie ględzenie nie ma końca. Zdaje się, że najbardziej zatruci bywają ci, którzy z uwagą śledzą pracę komisji śledczych i wszystkich innych komisji, śledztwom się przyglądają uważnie, dziewięćset dziewięćdziesiąt siedem odcinków „997” widzieli, a lekturę gazet zaczynają od nekrologów i kroniki policyjnej. Zatruwają swoim czarnowidztwem kolejne pokolenia.
I ja nie jestem wolna od tego. O nie. Na pogodę lubię ponarzekać od rana. Nigdy nie jest dobra. Zawsze za zimno jest, albo za gorąco. Te supermarkety, ohyda. Kible brudne wszędzie. W zoo zwierzęta męczą. Politycy dogmatycy. Szowinizm i dyskryminacja. Dziury w drogach, Z telewizora sączą się głupie reklamy. No i te wybory ostatnie, chyba posiwiałam ze stresu.
Diagnoza Społeczna 2005 pozwala mi spojrzeć na otaczającą mnie rzeczywistość nieco łaskawiej. Czy nie jesteśmy wspaniałym i pracowitym narodem? Czy świat dokoła nas nie pięknieje? Czy nie mamy wolności słowa, wolnego rynku, szerokiej przestrzeni, wśród której możemy rozwinąć skrzydła? Co mieli powiedzieć nasi rodzice, którzy za ciężkiej komuny musieli się wszystkiego dorabiać z wielkim mozołem? A dziadkowie, dręczeni w obozach koncentracyjnych? Prababcie na służbie u jaśniepana?
Nie pamiętam niestety, który publicysta powiedział w przedwyborczym ferworze, że obojętnie, kto wygra wybory, Polska i tak będzie się rozwijała. Jedni emigrują, inni niech się impregnują. Optymizmem. Ja spróbuję.
I jeszcze jedno, fragment piosenki, której słowa ułożył kolega Maciek. Być może kiedyś usłyszymy ją w radio?
Dajmy spokój, powtarzam raz – dajmy spokój,
To miejsce nie jest złe
Liczą się fakty, a reszta to bzdet
Czystym tramwajem jeździmy do piekarni po chleb
Mamy pokój, dajmy spokój
Szelestom wrednych sił.
Życzę wszystkim miłego dnia.
Zuzanna Wittenburger/o2.pl