W sobotę 25 marca 2006 odbył się w Kielcach koncert zespołów HURT oraz HAPPYSAD. Wybrałem się na niego z ochotą, powodowaną możliwością zobaczenia „w akcji” dwóch niezależnych, polskich zespołów. Dotarłem na miejsce przed godziną 19. Przy drzwiach stołówki PŚk stało mnóstwo ludzi ubranych we wszelkie możliwe odmiany skórzanych kurtek , ozdobionych w obowiązkowe naszywki znanych grup punkowych, rockowych i metalowych. Niektórzy z nich raczyli się trunkami wzmacniającymi kondycję przed zabawą. Jak dowiedziałem się od znajomych w tłumie, nie wszyscy chętni mogli wejść na koncert ponieważ już dwa dni przed imprezą zabrakło na nią biletów.Po krótkich perturbacjach i dyskusjach z wielkimi panami stojącymi na bramce, udało mi się wejść do środka. Jak się okazało, publika nie zawiodła. Sala koncertowa była pełna czekających na koncert, wszyscy inni oglądali stoiska z gadżetami występujących zespołów. Nabyć można było; koszulki, naszywki, kubki, plakaty i inne akcesoria potrzebne każdemu szanującemu się fanowi. Niestety nie udało mi się zostawić kurtki w szatni, a to z prostego powodu; zabrakło numerków.. Publiczność naprawdę dopisała…
Po godzinie 19.30 rozpoczął się koncert., a jako pierwszy na scenie pojawił się HURT.
Po raz pierwszy miałem okazję oglądać ich występ na żywo i muszę powiedzieć że niestety nie wywarł on na mnie wielkiego wrażenia. Poza dobrze brzmiącym na scenie zespołem, nie zauważyłem niczego co spowodowałby we mnie chęć głębszego zapoznania się z nimi. Wyraźnie słychać było problemy dykcyjne wokalisty , który zwyczajnie „nie nadążał” za grającym zespołem i cały czas usilnie go doganiał. Nie przekonywały teksty zespołu; na poły punkowe, na poły infantylne, by nie powiedzieć; grafomańskie. Wszystko to okraszone rymami „częstochowskimi” i prostą punkową muzyką nie pozbawioną wpadek. Za to publika bardzo żywiołowo reagowała na muzykę, tańcząc, skacząc i podając sobie nieznajomych ponad tłumem. Koncert zakończyła seria bisów, w tym jeden („Serki dietetyczne”) wykonany wspólnie z managerem zespołu.
Po przerwie, na scenę weszli krajanie ze Skarżyska-Kamiennej – happysad. Kiedy kilka lat temu widziałem ich koncert w nieistniejącej już „Karczmie” ,nie przypuszczałem że zostaną jednym z najbardziej popularnych polskich zespołów młodego pokolenia. Wydali niedawno swoją drugą płytę „Podróże z i pod prąd”, jednocześnie zapowiadając że kolejny ich album będzie zupełnie inny od dwóch poprzednich. Koncert zagrali bardzo żywiołowo, nawiązując od pierwszych słów frontmana świetny kontakt z publicznością. Kiedy są na scenie, widać w nich zarówno doskonałe z nią obycie, jak i wielką radość z grania którą dzielą się z przybyłymi. Można wręcz wyczuć że to, co robią jest szczere i pozbawione sztuczności której jest teraz tyle dookoła. W czasie koncertu publika kontynuowała wcześniej rozpoczętą zabawę – z małą jednak różnicą. Teksty niemal wszystkich piosenek zostały wyśpiewane zarówno przez wokalistę Kubę Kawalca, jak i przez publiczność.
Niestety hałas panujący na sali ( kiedy ktoś wreszcie sprawi że koncerty na stołówce da się przetrwać bez bólu???) wypłoszył mnie tuż przed bisami .
foonson