Ciągle polują na samców, mają bzika na punkcie wyglądu i uwielbiają seks – takie są nowe feministki. Łamiąc stereotypy popełniają jednak te same grzeszki, co mężczyźni.Wielu facetów słysząc z ust kobiety zdanie: Jestem feministką – ucieka z krzykiem. Obrończynie praw płci pięknej kojarzą im się z mało zadbanymi czy niesympatycznymi paniami, które nie lubią dostawać kwiatów i całe dnie spędzają na manifach walcząc o równouprawnienie. Większość mężczyzn woli w takiej sytuacji nie ryzykować.

Jednak kobiecy ruch zmienia się i przybiera zupełnie nową postać. – Nazywam to feminizmem Manolo Blahnika – stwierdza Chris Abraham, specjalista od nowych trendów społecznych. Blahnik pół-Czech, pół-Hiszpan, urodzony na Wyspach Kanaryjskich i wykształcony w Genewie – od lat siedemdziesiątych żyje w Londynie i działa w przemyśle obuwniczym. Jak donosi serwis brytyjskiego Design Museum jego firma specjalizuje się w produktach z najwyższej półki cenowej. Blahnik osobiście tworzy projekt, nadzoruje też każdy etap produkcji. Jego nazwisko jest synonimem doskonałej jakości i gustu. Buty zyskały uznanie dzięki łączeniu ekstrawaganckich motywów dekoracyjnych z klasyczną, elegancką stylistyką.

Jak pisze Joyce Millman z serwisu thephoenix.com, buty Blahnika zawdzięczają popularność serialowi „Seks w wielkim mieście” – produkowanemu w latach 1998-2004 na podstawie książki Candace Bushnell. Bohaterki serialu – zamożne, wyzwolone młode kobiety – wydają fortunę na ciuchy i dodatki. Można powiedzieć, że są uzależnione od luksusu. Na ekranie telewizora nie może więc brakować drogich butów. Są one przedmiotem pożądania – jedna z bohaterek, napadnięta przez złodzieja w zaułku krzyczy: – Oddam ci moje pierścionki i zegarek. Ale proszę, nie zabieraj mi moich Blahników!.

W rezultacie „Seks w wielkim mieście” w połączeniu z symbolem, jakim stało się luksusowe obuwie spełnia rolę postfeministycznego wyznania wiary. Przygody Carrie, Samanthy, Mirandy i Charlotte śledziły miliony ludzi na całym świecie. Główne bohaterki wiedzą, że są wolne. Mogą wybierać, czy chcą związać się z kimś na stałe, czy może ograniczyć się do przelotnych związków. Znają swoje mocne strony i wykorzystują je bez wahania. Swoje szanse zwiększają drogimi ciuchami czy kosmetykami – twierdzi Abraham. Chcą być zdobywane – to klucz do osobistej satysfakcji. Dzięki temu mogą pogrążać mężczyzn. Ci stają się łupem – ofiarą, na którą zastawia się sidła.

Sarah Carey z „Irish Independent” pisze: – Dzięki świetnej pracy i seksualnemu wyzwoleniu te „feministki trzeciej fali” nie tracą czasu na zbędne moralizowanie. Idą do łóżka z kim chcą; wydają fortunę na ciuchy czy kosmetyki. Cała filozofia „Seksu w wielkim mieście” zawarta została już w pierwszym odcinku, kiedy bohaterki obiecały sobie, że będą grzeszyć w łóżku jak mężczyźni – bez żadnych uczuć. To był kamień, który poruszył lawinę – kobiety w USA i Europie uznały, że one także mogą wykorzystywać słabości facetów do własnych, cynicznych celów. Także w Polsce te idee stały się bardzo popularne. Doszło nawet do tego, że Polsat stworzył polski klon „Seksu…” pod tytułem „Kochaj mnie, kochaj!”.

Wyłania się z tego zupełnie nowy obraz feministki – kobiety wykształconej, zadbanej, walczącej o awans w pracy. Jedno się nie zmieniło – szef jest nadal „męską, szowinistyczną świnią”. Ale zamiast wychodzić na ulice i oskarżać o mobbing, nowa feministka uwiedzie szefa. Jeśli jest żonaty, jego życie rodzinne powoli zamieni się w koszmar. Trochę to potrwa, ale w końcu zemsta jest daniem, które najlepiej serwować na zimno.

Główne cele to seks, zarabianie pieniędzy, świetny wygląd, dobre ciuchy i gadżety. Zaraz, zaraz… Chyba gdzieś już to słyszeliśmy. Kilka lat temu feministki wykrzykiwały podobną wyliczankę opisując wady facetów. Dziś przejęły te cechy i postanowiły zrobić z nich użytek.

Zapomniały jednak przy tym o jednej ważnej sprawie, która stała się problemem dla bohaterek „Seksu w wielkim mieście”. O ile mężczyzna około czterdziestki jeżdżący po mieście Mercedesem i obnoszący się ze swoją siwizną ma spore szanse na znalezienie atrakcyjnej partii, to kobieta w średnim wieku będzie miała duże problemy ze zwróceniem na siebie uwagi. Jak pisze Sarah Carey: – Dziewczyny z serialu spędziły całą młodość na uganianiu się za facetami. Wmawiały sobie, że nie chcą stałego związku. Nawet jeśli myślały o ustatkowaniu, nie mogły znaleźć kochanka bez wad. W końcu okazało się, że jest za późno. Ich czas minął. Podobnie jak era „Seksu w wielkim mieście”, który po sześciu latach zszedł z anteny.

Wojtek Wowra www.o2.pl