Życie ukryte w słowach

Skromna blondynka, rubaszny robotnik poszkodowany w wypadku i bolesna tajemnica podana w konwencji „zszokujmy widzów”.Małomówna Hanna (Sarah Polley) jest cudzoziemką pracującą w duńskiej fabryce. Jest niezwykle sumienna. Od czterech lat nie tylko nie opuściła ani jednego dnia w pracy, nawet ani razu się nie spóźniła. W związku z tym szef wysyła ją na przymusowy urlop. Dziewczyna trafia na niemalże całkowicie opustoszałą platformę wiertniczą pośrodku morza. Pozostało na niej tylko kilku mężczyzn. Wśród nich jest ranny i tymczasowo oślepły Josef (Tim Robbins). Hanna opiekuje się unieruchomionym w łóżku pacjentem, który z miejsca zaczyna z nią flirtować. Z początku nie reaguje na jego dowcipne zaczepki, z czasem zaczyna jednak z nim rozmawiać. W końcu oboje wyznają sobie uwierające ich sekrety.

Od początku da się wyczuć, że dziewczyna nosi w sobie tajemnicę. Jest dziwnie niewzruszona, poukładana i milcząca. Sprawia wrażenie robota pozbawionego emocji. Josef to jej przeciwność – mało subtelny, ale mimo bólu, potrafiący cieszyć się życiem i marzeniami. Pozostali pracownicy platformy mają swoje własne problemy, radości i smutki. Celowo pozostają na morzu jak najdłużej, aby odizolować się od świata. I to Hannie pasuje. Jak się okazuje, smutne miejsce gdzieś na morskim pustkowiu, stanowi dla niej dobrą terapię.

O jej dramatycznej przeszłości widz dowiaduje się nagle, bez żadnego wcześniejszego przygotowania. I o takie podejście mam do twórców pretensje. Dają do zrozumienia, że problemy większości ludzi są niczym wobec traumatycznych przeżyć w których uczestniczyła Hanna. Mają rację, ale uświadamianie powinno być bardziej subtelne. Sposób, który obrano zbytnio kojarzy się z prostymi rozwiązaniami znanymi z tanich filmów sensacyjnych. W dodatku film kończy się typowym happy endem poprzedzonym moralizatorskim wykładem pani psychoterapeutki (Julie Christie). Takie zakończenie obniża rangę udanego skądinąd obrazu o okrucieństwach, o których zbyt szybko i łatwo zapominamy.

O nic więcej pretensji mieć nie można. W końcu film wyprodukowany przez braci Almodovarów nie może być zły.

www.wirtualnemedia.pl