Żelazna Dama

O Filmie „Żelazna Dama” słyszałam podzielone głosy. Jedni mówią, że film jest świetny warty zachodu inny zaś odradzają przystąpienie do jego „konsumpcji”. Dlatego też postanowiłam sama sprawdzić i ocenić okiem laika jak się film przedstawia, choćby nawet z czystej sympatii do Meryl Streep.Produkcja ukazuje nam biograficzne losy premier Wielkiej Brytanii Margaret Tatcher. Śledzimy początki jej kariery aż do momentu starości. Co ciekawe – sceny z młodości Tatcher przeplatają się z czasem rzeczywistym, z problemami jakimi się zmaga do teraz. Widzimy młodą początkująca panią polityk, o skrzeczącym głosie i nie do końca gustownym ubiorze, następnie przechodzimy do wykreowanej dumnej z siebie przewodniczącej partii rządzącej.

Ukazany też jest motyw stosunków z rodziną, jak tragiczne dla jej dzieci było rozstanie z matką, jaki ogromny żal miał do niej mąż o zaniedbanie najważniejszego obowiązku kobiety – byciu żoną i matką swoich dzieci. Scenami, które mogą insynuować odbiorcy, że Żelazna Dama na starość zgłupiała są momenty kiedy pojawia się jej umarły mąż. Jednakże pozornie to dość ważny element układanki filmowej. Kobieta rozmawia z nim, jak gdyby żył i współistniał razem z nią. Początkowo partner jest dla niej łagodny, ale z czasem gdy zagłębiamy się bardziej w jej życiorys mężczyzna zaczyna dogryzać, stając się coraz bardziej upierdliwy wytykając jej błędy i zaniedbania. Kiedy Tatcher poddaje się swoistemu rachunkowi sumienia, uświadamiając sobie, że nigdy nie było jej dla bliskich ale była dla swojego kraju, teraz gdy nie ma już miejsca dla niej w świecie politycznym, nie ma jej również dla jej dzieci, które mają swoje rodziny, zostaje w pewien sposób sama. Mąż – sumienie, uświadamia jej, że wszystko ma swoje dobre i złe strony. Poświęcając się dla jakiegoś celu zyskujemy jedno tracąc jednocześnie inne równie ważne momenty naszego życia.

Kreacja Meryl Streep wcielającej się w rolę Margaret Tather jest genialna. Mimo, że film jest dość słaby i monotonny i miałam nieodpartą ochotę rzucić w ekran filmowy skórką od banana jednak należy się ukłon dla Streep za świetne wczucie się w rolę staruszki, jej psychodeliczny nastrój, mimo kiepskiego scenariusza. Film zaczął się obiecująco. Czekamy zachęceni do dalszego rozwoju wydarzeń. I na tym koniec. Czekamy. Czekamy. I wreszcie nadchodzą upragnione końcowe napisy.

Katarzyna Ziębińska