Wampir z rusztu – raz!

Mamy ostatnio wysyp wampirów w różnych wariacjach, w ilościach wręcz niestrawnych – było „Underworld 3” (dno), był „Zmierzch” (dno dna), jest i „Czysta krew” (na poziomie) – mieliśmy zatem wampiry prawie że ludzkie, wampiry wredne i mieliśmy również wampiry inkulturujące się.Twórcy „Daybreakers” natomiast próbują nam sprezentować wizję świata, w którym ludzie to bydło, a wampiry rządzą dystopią. I choć na początku wizja świata potrafi zainteresować, to pretensjonalna, przewidywalna fabuła (znowu jeden zły się nawraca i ratuje świat), papierowe charaktery oraz idiotyczne rozwiązania (remedium na żądzę krwi ma być kąpiel słoneczna?) wybijają się zdecydowanie ponad kiepskie efekty specjalne.
Morał? Świat wampirów byłby chyba nie do wytrzymania – zwłaszcza, że teoretycznie wyższy ewolucyjnie gatunek prezentuje zidiocenie na poziomie nietoperzy, od których pochodzi.

Mateusz Kowalski