Pokazywany na Camerimage film południowoafrykańskiego reżysera wchodzi do polskich kin w oscarowej aureoli Najlepszego Obrazu Nieanglojęzycznego.Swoim trzecim dziełem Gavin Hood pokazuje, że znacznie lepiej czuje się jako autor (także współscenarzysta) bezkompromisowego kina społeczno-psychologicznego, niż pocztówkowo-przygodowego dla dzieci. Potrafi przekonująco opowiedzieć wzruszającą historię, nie popadając przy tym w sentymentalizm, oraz jest w stanie świetnie poprowadzić debiutujących aktorów.
„Tsotsi” znaczy „bandzior” – i tym właśnie jest główny bohater, kiedy go poznajemy na początku filmu. Przewodzi jednemu z gangów w podjohannesburgskim Soweto, rabuje i zabija bez zastanowienia. Kiedy napada na kobietę i kradnie jej samochód, nieoczekiwanie znajduje w aucie niemowlaka. Równie nieoczekiwanie – nawet dla samego siebie – zatrzymuje dziecko i postanawia się nim zaopiekować.
To zaczątek przemiany bandyty, którą Hood – wraz z rewelacyjnym głównym aktorem (Chweneyagae), znalezionym w jakimś kółku dramatycznym – pokazał wiarygodnie i intrygująco. „Tsotsi” zostaje w widzu na długo po seansie, także dzięki świetnej muzyce.
Reżyseria: Gavin Hood
Obsada: Presley Chweneyagae, Terry Pheto
Wielka Brytania / RPA 2005, 94 min
Best Fil, premiera: 26 maja
Ania Kilian