Na ile niezorientowani być możemy co do treści filmu niech świadczy przykład filmu „Troja”, na który wybrałem się niedawno bez żadnych uprzedzeń i specjalnych oczekiwań, ale za to po długich wahaniach. Wydawało mi się, że – z tytułu sądząc – być to może film o współczesnej szkole, a brak kreseczki nad „o” w tytule jest tylko błędem korektorskim nad słabą oceną, ale okazało się, że nie jest to film na ten temat.Konie i rydwany, miecze i rycerze je dzierżący w dłoniach, włócznie i kobiety – nasunęły mi w pierwszym momencie oglądania filmu, że zapewne chodzi tu o słynną rosyjską trojkę, ale ku mojemu zaskoczeniu bohaterowie filmu swoje rydwany ciągnięte mieli albo przez dwa konie albo przez całą czwórkę – nigdy przez trojkę. Zrozumiałem, że to nie te upodobania, bo nie ten czas i miejsce, i nie ta epoka.
A zatem dlaczego „Troja”?
Troja – bo:
1) jedność miejsca, czasu i akcji
2) sympatyczny trójkąt nie tylko małżeński: turecki aga Memmnon, jego piękna żona (Rosjanka z pochodzenia) Lena i Parys (nie wiadomo skąd – chyba Polak)
3) i on – brat Pit – ojciec zakonu oo. Trojańczyków z dawien dawna hodujący pszczoły i pędzący na bazie produkowanego przez nich produktu słynny miód „Trójniak”
I wszystko jasne. Te trzy powody wystarczą, żeby zrozumieć dlaczego „Troja”. Nie wiem tylko, dlaczego szkoły tyle młodzieży pchają na ten wielkiej urody film, który i ja wam polecam piękni wiciowcy.