Co dzieje się, kiedy ludzie chodzą po Księżycu? A co, kiedy rozbijają atomy? Co wtedy, gdy zamiast straszyć – śmieszy? Na te wszystkie pytania odpowiada „Mgła”.Zaczyna się niewinnie – podczas potężnej burzy drzewo przez okno wpada do domu szalonego malarza. Gdyby film reżyserował Hitchcock – po tym swoistym „trzęsieniu ziemi” napięcie powinno już tylko rosnąć. Ale że reżyserii tego dzieła dopuścił się Frank Darabont, więc rośnie jedynie rozbawienie.
Gdzieś w miasteczku w USA w dziwnych okolicznościach sieć energetyczna ulega awarii – nie ma prądu i nie działają telefony. Scena zakupów w pewnym markecie przypomina włoski strajk kasjerów. Do czasu, kiedy najbliższą okolicą spowija tytułowa mgła. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, co owo zjawisko kryje w sobie…
Już w pierwszym kwadransie filmu pojawiają się obślizgłe macki, wyposażone w haczykowate kolce-wypustki, niczym hybryda powstała z ośmiornicy, anakondy, ósmego pasażera Nostromo, jadowitego pajęczaka i innych tego typu stworzeń. Początkowo pożera ona tylko jednego młodzieńca, ale zapowiada się, że uwięzieni we mgle ludzie nie wyjdą z tego zamieszania bez szwanku. Najedzona ośmiornica odchodzi, świadkowie jej uczty , pod przywództwem szalonego malarza przekonują pozostałych, by zabarykadować się w lokalu, atmosfera się zagęszcza…
W miarę upływu czasu ukazują się coraz to nowe kreatury: przerośnięte chrząszczo-ważki wyposażone w żądła skorpiona, pterodaktyle z dziobami tukanów, kolczaste pająki uzbrojone w kwasową sieć… w takich momentach widz zastanawia się, dlaczego Stephen King popełnił taką powieść, a Frank Darabont postanowił ją zekranizować?
Poza mutantami zgromadzonym w sklepie dodatkowo daje się we znaki nawiedzona, natchniona czy też opętana kobieta. Snując apokaliptyczne wizje próbuje wytłumaczyć towarzystwu przyczynę zaistniałej sytuacji, powołując się na dzień sądu i tym podobne historie. Tę część filmu sponsoruje słowo „pokuta”. Jednak, jako że nie każdy ślepo kieruje się wiarą, a usilne nawracanie na właściwą drogę może uznać za naruszenie intymności – prorokini ginie od celnego strzału z broni palnej w sam środek czoła.
Reszta jakby nie ma znaczenia. Może poza tym, że w jednej z końcowych scen szalony malarz po udanej próbie ucieczki zabija wszystkich wokół siebie. A mgła i cała reszta to nie do końca udany eksperyment wojska i niespełnionych naukowców, którzy nieumiejętnie zakrzywili czasoprzestrzeń. Nie wszystko dobrze się kończy.
***
Przed chwilą wróciłem z kina, nawet nie pamiętam żadnego z imion bohaterów. Ten film to nieporozumienie, jedynie dla wytrwałych. Stanowczo nie polecam.
[much]