Starsza pani musi zniknąć.

W zeszłym tygodniu dzięki uprzejmości „Wici” ja i moja dziewczyna mogliśmy się wybrać do Kinoplexu. Wybraliśmy film pt. „Starsza pani musi zniknąć”. Zachęciła nas do tego obsada, reżyser i prosty motyw filmu.Reżyser – Danny de Vito przez każdego znany i pamiętany np. z ilmów: „Bliźniacy”, „Wyrzuć mamę z pociągu”. To zapowiadało, że będzie to dobra komedia. Poza tym główne role zagrane przez Bena Stillera i Drew Barrymore zachęciły do pójścia właśnie na ten film. Małe zakupy w Tesco (bagietka i takie tam rzeczy) i o godzinie 18.40 mogliśmy zasiąść na wygodnych fotelach.

Film opowiada o pewnej młodej parze z Nowego Yorku, która poszukuje, a w końcu znajduje „dom swoich marzeń”. Tak im się przynajmniej wydawało. Na początku jest wszystko w porządku. Oni zajmują parter, a „przemiła sąsiadka” – Pani Connelly (Ellen Essell) piętro. Piękne chwile się kończą po wprowadzeniu. Okazuje się, że starsza pani zaczyna zatruwać im życie. On nie może skończyć książki. A termin goni. Ona traci pracę. Po tym w młodych ludziach uwalniają się najgorsze instynkty.

Z ułożonych i miłych ludzi przemieniają się w zdesperowanych i gotowych na wszystko, by walczyć o odrobinę ciszy i spokoju. Zaczyna się walka niemalże na śmierć i życie. Nawet para wynajmuje płatnego mordercę, żeby tylko pozbyć się staruszki. A film kończy się…Może jednak nie napiszę czym, każdy niech przekona się sam.

Film ten podobno jest komedią dla tych wszystkich, którzy mają sąsiadów. I to jest prawda. Bo prawie wszyscy mamy kogoś po drugiej stronie ściany. Polecam go wszystkim, którzy pragną się pośmiać i trochę przy okazji rozerwać. W skali od 1- 10. Film zasługuje przynajmniej na 8.
Przekonajcie się sami.