Stand still! It’s Stander

Jak już jesteśmy w klimatach lat 70-tych (mowa tu o recenzji filmu „Monachium”) przybliżę inny film, który ma w sobie ducha tego okresu. Z paru powodów zdecydowanie polecam obejrzenie filmu „Stander” w reżyserii Bronwen Hughes z roku 2003.Scenariusz filmu oparty jest na autentycznej historii białego oficera z Johannesburga – Andre’a Standera, zagranego przez uroczego i – uwaga Panie! – zabójczo przystojnego Tom’a Jane („The Punisher”, „Magnolia”, „Boogie Nights”).

Na początku filmu, Stander jest młodym, białym policjantem cieszącym się z wygód i komfortu jakie zapewnia mu życie klas średnich w RPA lat 70, kraju rozdartego przez Apartheid. Będąc pod dużym wpływem wzrastającej liczby morderstw, w których odgrywał rolę świadka, ale też kata, Stander podejmuje decyzję, aby sprzeciwić się systemowi, którym przez swoje dotychczasowe życie służył.

Jego forma buntu przyjmuje nadzwyczajną formę serii zuchwałych napadów na banki, co prowadzi do sytuacji, że ten młody policjant częstokroć ponownie pojawia się na miejscu zbrodni jako kierownik śledztwa… Co dzieje się dalej w tym obrazie o zaskakujących zwrotach akcji, który przybliża fakty z życia samego Standera i jego żony, dowiecie się po obejrzeniu filmu (dostępny na video i dvd w wypożyczalniach).

Oglądamy dzieje Gangu Standera, przemierzającego kraj, napadającego na banki. Co ciekawe, w oczach opinii publicznej Gang Standera, staje się grupą prawie legendarnych bohaterów ludu, współczesnym odpowiednikiem Bonnie i Clyde’a.

W filmie podoba mi się, jak już wspomniałam 1) aktor; 2) powolna akcja (wbrew tematowi); 3) oddany klimat lat 70-tych; 4) udane zdjęcia (”za mgłą’).

Magdalena Wolff