„Był niczym Jan Chrzciciel, jego głos był głosem wołającego na pustyni” – napisał Bono z zespołu U2 w tekście na okładce płyty „The Essential Johnny Cash”.„W roku 1955 szczupły młody człowiek z gitarą, który kazał się nazywać J.R. Cash wkroczył do biura zdobywającej sobie coraz większą sławę wytwórni płytowej Sun Studio w Memphis. Był to moment, który na zawsze zmienił oblicze amerykańskiej kultury. Był to przełomowy dzień w karierze Johnny’ego Casha, pioniera stylu, który po dziś dzień stanowi niewyczerpane źródło inspiracji dla muzyków rocka, country, folku, punka i rapu.
Cash przeszedł długą drogę, a w decydującym momencie swego życia i kariery przeobraził się z dążącego do nieuchronnego samozniszczenia gwiazdora muzyki pop w legendarnego „Faceta w czerni”, który stał się symbolem. Walcząc sam ze sobą odbył „spacer po linie”, pokonując cienką granicę dzielącą autodestrukcję od odrodzenia.
Johnny Cash był najsłynniejszym wokalistą swoich czasów, a u szczyt u swej kariery sprzedawał więcej płyt niż Beatlesi. „Spacer po linie” ukazuje narodziny legendarnego artysty, który pokonał trawiący go gniew, wyniszczający nałóg i pokusę łatwej sławy, stając się bohaterem swego pokolenia.”
Tak po krótce wygląda opis dystrybutora filmu „Spacer po linie”, jednak zachwyt nad nim jest chyba mocno przesadzony. Obraz, który obejrzałem, nie różni się prawie niczym od setek życiorysów innych znanych ludzi, była to zwykła opowieść o facecie, który zanim wszedł do kanonu muzyki przeszedł długa drogę, na której wszelakie nałogi, zdrady i balowanie nie było mu obce.
W moim odczuciu Johnny Cash nie miał ani talentu ani charyzmy, miał jedynie w życiu niesamowite szczęście i mnóstwo ludzi, którzy nawet w najgorszych momentach go nie opuścili. Setki razy z samego szczytu spadał na dno, po czym w mgnieniu oka znów tam wracał. Fakt kochał muzykę, ale nie zauważyłem by jakoś specjalnie walczył o swój sukces, po prostu nic innego w życiu nie umiał robić, a stał się gwiazdą wprost z ulicy. Co do jego tekstów to były obciachowe i infantylne chyba jak cała muzyka w tamtych latach.
Jeśli chodzi o sam film to musze przyznać ze obsada była wyjątkowo dobrze dobrana do granych postaci, nie dopatrzyłem się żadnych drewnianych drugoplanowych aktorów. Mimo wszystko film działam na mnie usypiająco i po prostu nie był ciekawy. Równie szybko jak go obejrzałem tak szybko umknął z mojej pamięci.