Jakieś pół roku temu, na Filmwebie, pojawiły się wiadomości, że Ameryka oszalała na punkcie bollywodzkiego filmu nakręconego przez kontrowersyjnego brytyjskiego reżysera Danny’ego Boyla (reżyserował miedzy innymi : „Płytki grób”, „Trainspotting”, czy „28 dni później ” – film ten to „Slumdog Millionaire”.Już samo to wywołało we mnie uczucie ciekawości, tym bardziej, ze jest to bollywodzki film, bez tanców i przyspiewów, podmuchów wiatru we włosach.
Z wielkim zainteresowaniem przystapiłam do obejrzenia go i naprawde mi się spodobał. Oczywiscie nie jest to dzieło wybitne, nie spodziewajcie sie filozoficznych przemyśleń, chwytajacych za serce odkryć, czy niesamowitej akcji. A jednak nie zawiedziecie się… ale czy jest on godny Oskara, tego nie jestem pewna.
Przede wszystkim do atutów filmu należy : wspaniały scenariusz, zaskakujacy i świetnie przemyslany. Obraz jest ciepły, pełny energii, barwny i pełen humoru… i tak bardzo potrzebnego optymizmu. Film to typowy 'crowd pleaser’ zrealizowany ku pokrzepieniu serc. Pokazuje historię biednego chłopca który potrafił walczyć o siebie, nie poddał się, nie przeszedł na ciemną stronę, tylko optymistycznie patrzył na swoje zycie i dzięki temu osiągnął spełnienie. A czy wygrał milion? sami zobaczycie…
Polecam, chociaż Oskar za najlepszy film, bardzo podwyższył poprzeczkę, ale dzięki temu obejrzy go więcej ludzi w Polsce ( podobniez miał premierę miesiąc temu, i został wycofany ze względu na brak zainteresowania).
Przymknijcie oczy na wszelkie niedociągnięcia i poprostu dobrze sie bawcie, bo po to jest ten film… by dać trochę ciepła.
Ps : Poruszajace jest to, że dziecięcy aktorzy grający główne role w filmie, są prawdziwymi „slumdogami”. Wspaniała i wzruszająca gra aktorska.
Żaneta Lurzyńska