Skazany na bluesa

Świat ma wiele ikon rocka, na poły przeklętych, na poły błogosławionych legendarnych pieśniarzy, którzy śpiewali o tym, co najważniejsze – o miłości, samotności i potrzebie bliskości. Za swój talent i karierę płacili wysoką cenę. W Polsce do tego grona zalicza się, zmarły przed kilku laty Ryszard Riedl, lider Dżemu.Jego grób, tak jak np. grób Jima Morrisona z The Doors na paryskim cmentarzu, to miejsce pielgrzymek fanów. Wypalają z nim papierosa, wylewają wino, czasem podzielą się tzw. „działką”.

Z legendą Riedla zmierzył się Jan Kidawa-Błoński. Jego kuzyn, wychowany tak samo jak on, na zadymionym Śląsku. Zadanie dla reżysera ryzykowne. Trudno uchwycić to coś, co porywało tłumy. Trudno też zrozumieć i pokazać na ekranie charyzmę. Pojawia się jeszcze jeden problem. Film o Riedlu to nie tylko film o wspaniałym muzyku, to także film o ćpunie. Człowieku, który żył od jednego zastrzyku heroiny, a właściwie makowego „kompotu”, do drugiego. Podobno po narkotykach śpiewał najlepiej.

Film dzieli się na dwie części. Pierwsza opowiada o tym, jak Riedl, młody zbuntowany chłopak, włóczy się po tyskim osiedlu z kumplem Indianerem. Nie mają pracy, perspektyw. Nie chcą żyć tak jak ich rodzice. Marzą o czymś innym, lepszym. Pociąga ich mit hippisów. Wino (raczej tzw. bełt), kobiety i śpiew. Właśnie, śpiew. Rysiek przypadkiem trafia na próbę bluesowego zespołu. Śpiewa i… to jest to. Zostaje wokalistą Dżemu.

Pojawia się też wielka miłość, Gola. Wydaje się więc, że ma wszystko. Żeni się, odnosi pierwsze sukcesy. Niestety, na weselnej imprezie Indianer podaje mu strzykawkę z kompotem. Życie toczy się już teraz rytmem od jednej działki do drugiej. Pomiędzy jest rodzina, Gola i dwoje dzieci, trasy koncertowe z zespołem, uwielbienie fanów i koszmar narkomana.

Od ślubu przeskakujemy do lat 90., gdy nałóg Riedla jest już bardzo zaawansowany. Trwa walka o każdy kolejny koncert. O każdy dzień. Bywają lepsze dni. Gdy Riedl jest świetnym ojcem, świetnie śpiewa. I dni, gdy nie jest w stanie zaśpiewać całego koncertu, nie jest w stanie nic zrobić. Jest tylko narkotykowy głód i on. A zespół walczy o wydanie płyty. Wszyscy wymagają od niego więcej, niż on może im dać. Zbliża się tragiczny koniec. Do końca trwa przy nim Gola, niezłomna, śląska, zakochana kobieta.

Co się w tym filmie udało? Na pewno są tu wspaniałe kreacje aktorskie. Przede wszystkim świetny Tomasz Kot jako Ryszard Riedl. Aktor i postać, którą zagrał, stopili się w jedno. Dobrze zagrała też Jolanta Fraszyńska rolę Goli. Na uwagę zasługują też odtwórcy ról drugoplanowych. Nie do końca natomiast udało się ukazanie postaci Riedla. Dużo tu schematów z filmów o narkomanach. Kilka niedopowiedzeń, które kłócą się z życiorysem wokalisty Dżemu. Opowieść jest pęknięta dramaturgicznie. To, co zarysowane zostało w części pierwszej, nie znajduje dopełnienia w drugiej.

Może też trochę za dużo naiwnych symboli. Ale ogląda się dobrze. Historia Riedla wzrusza. Udało się uchwycić klimat Śląska lat 70. Ciekawie pokazano też ewolucję kontaktów Ryśka z ojcem – od otwartego, zaognionego konfliktu po bolesne pojednanie.

Beata Zatońska Wiadomości TVP