Shrek Trzeci

Sympatyczny zielony ogr powrócił – tym razem musi stawić czoła nie tylko królewskim obyczajom i obowiązkom, ale i własnym lękom przed poszerzaniem rodziny. Radosną informację od swojej ukochanej małżonki – księżniczki Fiony, przyjmuje z dreszczykiem emocji, bynajmniej nie pozytywnych. Na ostatnie słowa umierającego króla, iż jest idealnym następcą tronu, również reaguje paniką.Tradycyjnie, ekipa „Shreka Trzeciego” zadbała o zgrywę, która spodobać się może zarówno dzieciom, jak i dorosłym. I tak w scenariuszu pojawiają się bohaterowie rodem z „Władcy Pierścieni”, „Harry’ego Pottera” i legendy o rycerzach Okrągłego Stołu. Nie brakuje postaci, które widzowie polubili już w „jedynce” i „dwójce”: jest i Pinokio, i Ciastek. Na ekranie roi się od pięknych, acz kapryśnych i zadufanych w sobie księżniczek (Kopciuszek, Królewna Śnieżka, Śpiąca Królewna), jak i innych bajkowych bohaterów. Prym wiodą (a czy mogło być inaczej?) Fiona, Shrek, Osioł i Kot w butach. Co jakiś czas z ekranu scenarzyści puszczają oczko do widza, kpią z samych siebie, jak i poprawności politycznej, dając m.in. wiele miejsca księżniczce-transwestycie, czy czarodziejowi Merlinowi i jego ośrodkowi odnowy duchowej. Jest również walka dobra ze złem i edukacyjne przesłanie: bądź sobą i nie poddawaj się.

W polskiej wersji pojawiają się, podobnie jak miło to miejsce we wcześniejszych częściach, odwołania do naszej rzeczywistości politycznej i kulturowej. Bartosz Wierzbięta to sprawdzona marka. Tłumacz po raz kolejny sprostał postawionemu mu przez dystrybutora wyzwaniu. Innymi słowy: na ekranie mamy powtórkę ze sprawdzonego „przepisu na sukces”.

Jeżeli jednak zastanowimy się, czy „Shrek Trzeci” może spodobać się tak samo, jak poprzednie części, odpowiedź nie będzie tak jednoznaczna. Widzowie z kina na pewno nie wyjdą niezadowoleni, czy rozgoryczeni. Przeciwnie, Shrek i jego przyjaciele oraz wrogowie to, jak zwykle, świetne lekarstwo na smutek i mocna, nieszkodliwa dla zdrowia, alternatywa dla antydepresantów.

Cały szkopuł tkwi jednak w tym, że bohaterów już nieco za dobrze znamy i doskonale wiemy, czego możemy się po nich spodziewać. „Shrek Trzeci” to, owszem, dobra rozrywka, ale i rozrywka, która raczej już nie zaskoczy. Nie ma tu tej oryginalności i nowości, która sprawiła, iż pierwszy „Shrek” stał się hitem i zapoczątkował cały nurt animacji, na których rewelacyjnie bawią się wszystkie grupy wiekowe. Producenci jeszcze raz powinni się zastanowić, czy dalej chcą ciągnąć tę historię, a takie plany mają. Może lepiej by było, gdyby widzowie mogli kontynuować ją sami, we własnej wyobraźni.

Dagmara Romanowska / onet.pl