W moim życiu widziałam kilka obrazów, które zmieniły moje spojrzenie na film – ze zwykłego widza amerykańskiego kina stałam się osobą, która zaczęła doceniać dzieła mało budżetowe jednak z większym przesłaniem.Do takich filmów należała „Frida” z Salmą Hayek w rolach głównych. Gdy ostatnio zobaczyłam, że w Kinoplexie grany jest film z jej udziałem – nic się nie liczyło – ważne, że grała w nim piękna Salma a dodatkowo jej partnerką na była Penelope Cruz – a więc nie mogło być mowy o klapie.
Opowieść mówi o dwóch kobietach – jednej wychowanej na damę z bogatego domu, a drugiej biednej wieśniaczce. Dzieliło ich wszystko, ale połączyło ich zabicie ojca jednej i ranienie drugiego oraz niesprawiedliwość którą doznały.
Wybrały, trochę dziwny sposób na zemstę – postanowiły obrabiać banki a pieniądze przeznaczać dla potrzebujących. Po krótkim przeszkoleniu przez niegdyś mistrza rabunku zostały przygotowane do roli Banditos jak nazywali ich miejscowi.
Ich marzeniem było obrobić wszystkie banki w Meksyku. Wszystko szło zgodnie z planem, m.in. dlatego, że ich główna zasada brzmiała „żadnych ofiar”. Jednakże „zło” nigdy nie ustępuje i tacy właśnie źli ludzie postanowili uniemożliwić im spełnienie ich planów.
Nie będę do końca opisywać losów tych pięknych kobiet, mogę jednak powiedzieć, że prawdziwa przyjaźń, która zrodziła się w trakcie ich współpracy była znacznie bardziej wartościowa niż jakiekolwiek pieniądze.
Film był naprawdę ciekawy, jednak zauważyłam kilka mankamentów. Myślę tu o braku meksykańskiej muzyki, która dodala by filmowi specyficznego klimat, jak również większej dawki humoru. Oczywiście w filmie były zabawne sytuacje ale było ich zdecydowanie za mało.
Podsumowując mogę z czystym sumieniem polecić ten film – obsada musi wam się spodobać.