Dzień Świra w reżyseri Marka Koterskiego to zdecydowanie jeden z najbardziej ambitnych, przemyślanych i filozoficznych filmów współczesnego polskiego kina, mimo iż sprawia wrażenie prostej komedii. Każdy chociaż raz ma w swoim życiu momenty załamania, jednak prędzej czy później dzwigamy się z tego stanu zdecydowani żyć lepiej, żywiej, szczęśliwiej.Dla głównego bohatera – Adama Miałczyńskiego (Marek Kondrat) – stan rozpaczy, zawodu życiem i nieszczęścia wydaje się być normalnością. Bohater – z zawodu polonista – chaos swojego życia próbuje nieudolnie poukładać przywiązaniem do schematów i przyzwyczajeń.
Widz na początku nie może przywyknąć do dziwact i ekscentrycznych zachowań nieszczęśliwego nauczyciela. Kawe mieszać 7 razy, 7 garści płatków jeść na śniadanie, podcierać się 7 razy…. To tylko nieliczne z zasad jego życia. A jest ich w filmie co nie miara. Praktycznie na każdym kroku spotykamy jakąś symboliczną liczbe typu 1,7,13 czy 21.
Jednak opłakana sytacja to nie tylko efekt przeszłego życia ale również irytacja pobudzana przez nieznośnych sąsiadów w bloku z którymi nasz drogi bohater ma nieprzyjemność mieszkać. A to jeden za głośno słucha Chopina, a to policjantka za głośno ćwiczy wchodnie sztuki walki – waląc w stół, a to z kolei kosiarka do trawy za oknem zbyt głośno pracuje… – i jak tu zachować spokój ducha ?
Marek Kondrat to doświadczony aktor. W „Dniu świra” pokazuję się z najlepszej strony. Gestykulacja, mimika, ogólna ekspresja sprawiają wrażenie jakoby nie grał ale prawdziwie BYŁ Adamem Miałczyńskim.
„Dzień świra” to jednak coś więcej niż film o nieszczęśliwym polniście.Tak naprawde geniusz filmu przjawia się nie tyle w przedstawieniu dramatu jednostki ,ale w ujęciu polaka jako symbolu. W odbiciu Adama Miałczyńskiego każdy może znaleźć cząstkę siebie. To chyba jest największy atut filmu. Oglądając ten niebywały obraz życia nie można oprzeć się wrażeniu że rzeczywistość ukazana w filmie mimo zamierzonych przejaskrawień jest nam niezmiernie bliska.
Co więcej , reżyser niezwykle trafnie uchwycił wiele paradoksów , dziwact czy nielogiczności życia codziennego. Doskonały przykład tego widzimy gdy główny bohater ogląda telewizję. Reklamy, niebywale przesycone erotyka (mniej czy bardziej subtelną) wzbudzają jedynie śmiech i politowanie. Relacja z obraz sejmu reprezentuje ogólny pogląd iz każdy polityk to złodziej lub populista. Takich perełek jest w filmie mnóśtwo, jednakże mimo takiego nasycenia treścią, widz nie czuje sie znużony, wręcz przeciwnie, z każdą nowo wypowiedzianą ideą, myślą, trudno sie nie utożsamić czy nie zgodzić.
Jeżeli ktoś nie oglądał jeszcze „Dnia świra”, niech nie traci więcej czasu. Nie dajmy sie jednak zwieść, gdyż pod przykrywką komedii kryje się głeboka wręcz metafizyczna treść.
Ze szczerego serca polecam.