Film obejrzałem dzięki uprzejmości kolegi – Wiciowego fotografa, który zabrał mnie na projekcję w charakterze towarzystwa – za co pragnę mu serdecznie podziękować, dzięki Łukasz.Predator, Predator 2, Predators. Na samym wstępie muszę wszystkich (koneserów gatunku) rozczarować. Film ma niewiele wspólnego z kultowymi poprzednikami. Jest to film akcji na wzór „Alen vs Predator”. Dla tych, którzy mieli nadzieję – jest to już w zasadzie koniec.
Dla tych jednak, którzy nie „wychowali się” na Predatorze niekoniecznie.
Produkcja ma naprawdę mocną obsadę, aktorzy są pierwszoligowi, muzyka miło przygrywa w tle wzmagając napięcie w odpowiednich momentach. Efekty wizualne są na przyzwoitym poziomie. Gdzie więc tkwi problem? Oczywiście w fabule, która po prostu jakaś tam jest. Na tej płaszczyźnie polega większość filmów wyprodukowanych po roku 2000. Może to taki trend i należy się przyzwyczaić zamiast narzekać…
Tytuł „Predators” odnosi się do ludzi nie obcych, których w filmie jest i tak za dużo, bo czterech. Dostajemy jednego standardowego, budzącego sentyment i trzech „odpicowanych”, przystrojonych w trofea, noszących różny ekwipunek, chyba po to, aby można ich było odróżniać, na pierwszy rzut oka ocenić, kto tu rządzi.
Jak już wspomniałem tytułowymi drapieżcami są ludzie. Uprowadzeni z Ziemi podczas wykonywania swoich rutynowych czynności jakimi jest zabijanie. Najpierw poznajemy ex oficera sił specjalnych, obecnie najemnika pracującego dla tego, kto zapłaci najwięcej. Wkrótce dołącza do niego brazylijski boss narkotykowy, żołnierz rosyjskiego specnaz’u, potem z nieba spadają jeszcze więzień skazany na śmierć, partyzant z Sierra Leone, snajper(ka) z armii Izraela, gangster z japońskiej Yakuzy oraz lekarz, który pod koniec okazuje się wcale nie doktorem.
Ten wątek to chyba jedyne, co zaskakuje, reszta filmu jest do bólu przewidywalna, schematyczna, stereotypowa. Śmieszą typowe dla amerykańskich produkcji pompatyczne dialogi wygłaszane przez bohaterów w momentach największego zagrożenia. Zamiast strzelać bądź uciekać ci po prostu gadają, poruszając filozoficzne kwestie.
Ziemscy drapieżcy początkowo zdezorientowani walczą między sobą, szybko jednak zwierają szeregi przeciwko większemu zagrożeniu.
Polujący w zespole kosmici eliminują ich jednego po drugim, wkrótce pozostawiając przy życiu jedynie pierwszoplanowych bohaterów.
I mniej więcej tak od początku do końca projekcji filmu.
Produkcja nie zaskakuje, nie wnosi nic nowego do tematu Predatora. Początkowo nudna nabiera w połowie tempa, które pozwala odczuwać przyjemność z oglądania.
Zamiast uczucia czającego się gdzieś między drzewami zagrożenia jak to było w pierwszej części, krwawa jatka.
Czy warto oceńcie sami…
Bartnik.