To najnowszy film Kena Loacha – szczery i pozbawiony taniego sentymentalizmu obraz wart jest obejrzenia – 7 marca wchodzi na polskie ekrany, ale jeszcze przed premierą wywołał kontrowersje. Polska wersja tytułu narzuca bowiem interpretację tyleż jednoznaczną, co zwodniczą…Oryginalny tytuł „It’s a free world” pod jakim film prezentowano w Sewilli (najlepszy film na Sewille Film Festiwal) i w Wenecji (nagroda dla Paula Laverty’ego za najlepszy scenariusz) zdecydowanie lepiej oddaje moim zdaniem zamysł reżysera, który w „krzywym zwierciadle” pokazuje „wolny świat”.
Loach przez lata przyzwyczaił widzów, że jego filmy dotykają tematów trudnych i ważnych społecznie. Także i tym razem nie zawahał się pokazać obrazów realistycznych, demaskujących niewolnictwo we współczesnym wydaniu, za co zresztą naraził się na zarzuty o antybrytyjskość. Polska wersja tytułu narzuca moim zdaniem tylko jeden kierunek interpretacyjny, (niezaprzeczalnie ważny), nie dając widzowi szansy na samodzielne odnalezienie innego sensu filmu.
Angie (Kierston Wareing) jako pracownica agencji poszukującej pracowników w Polsce dociera na Śląsk. Znajduje chętnych, wśród których jest m.in. Karol (Lesław Żurek). Już w Anglii okazuje się, że nie czeka na nich ani praca, ani mieszkanie. Zostali oszukani i bez pieniędzy. Co ważne Angie też. Postanawia więc wziąć sprawy w swoje ręce i z koleżanką Rose (Juliet Ellis) zakłada „pośredniak”. Pracując uczciwie nie spłaci szybko długów, toteż decyduje się działać „na czarno” i przy minimalnych kosztach. Angie jest w kiepskiej sytuacji, lecz jest u siebie; w gorszej są tłumy emigrantów, głównie z Europy Środkowo-Wschodniej, ale i np. z Iranu. Emigranci chwytają się najgorszej pracy (np. w przetwórni ryb), nie mają gdzie mieszkać, egzystują w ohydnych przyczepach campingowych. Angie skwapliwie postanawia wykorzystać ten fakt. Nie będzie stosować żadnej taryfy ulgowej, business is business. Robotnicy pracują na godziny, do pracy dowożeni są zdezelowanymi autami, upychani w nich niczym worki kartofli.
Wpierw żebrzą o pracę, potem błagają o należne im pieniądze. Oglądamy dramat oszukanych i upodlonych ludzi. Ojciec Angie, typowy reprezentant middle class z przerażeniem odkrywa, że jego córka trudni się właściwie handlem żywym towarem. Oburza go to, choć powody oburzenia chyba nie są do końca jednoznaczne. Czy to względy etyczne, czy obawa o perspektywy dla wnuka, który może nie znaleźć kiedyś pracy, bo zabiorą mu ją przybysze z zewnątrz?
Ten film wyróżniają zaskakujące zwroty akcji. Widz dość szybko orientuje się, że środowisko emigracji zarobkowej, które było punktem wyjścia dla tego filmu staje się stopniowo tłem. Akcent zostaje przeniesiony na postać Angie i czyni z obrazu film psychologiczny, którego bohaterką jest kobieta ledwie wiążąca koniec z końcem, samotnie wychowująca syna. Angie to postać złożona, nieprzewidywalna. Potrafi być odpychająca, a za moment wzruszać czułością; zdobywa się na gesty współczucia, by po chwili z wyrachowaniem potraktować tych, którym sama wcześniej pomagała. Gra Wareing jest rewelacyjna! Jako cyniczna kobieta jest tak prawdziwa, że można ją znienawidzić natychmiast, albo gorąco współczuć, gdy sama staje się ofiarą. Loach pokazuje ofiary „wolnego świata”, do których należą emigranci, ale i zdeterminowana Angielka.
Produkcja Loacha jest niezwykle minimalistyczna jeśli chodzi o język filmu. Przypomina dokument, albo filmy włoskiego neorealizmu, z wykorzystaniem plenerów, udziałem tzw. naturszczyków i osadzeniem w realiach.
„Polak potrzebny od zaraz”;
reżyseria – Ken Loach
scenariusz – Paul Laverty
Koprodukcja – Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania, Włochy i Polska
www.wiadomosci24.pl