Piekło

Rzecz o piekle rodzinnym na motywach scenariusza Krzysztofa Kieślowskiego – niestety zabrakło ducha wielkiego mistrza.Twórca „Dekalogu” planował stworzenie trylogii „Niebo – Czyściec – Piekło”. Po śmierci reżysera projektem zajął się jego współpracownik Krzysztof Piesiewicz. Napisał scenariusz „Nieba” wyreżyserowanego przez Toma Tykwera. Teraz na ekrany kin wchodzi druga część – „Piekło”. Realizacji filmu podjął się Danis Tanovic, laureat Oscara za „Ziemię niczyją”.

Nakręcił opowieść o trzech siostrach żyjących pod wpływem traumatycznych zdarzeń z przeszłości. Kiedy były dziećmi, ich ojciec został oskarżony przez własną żonę i ich matkę (Carole Bouquet) o pedofilię. Po wyjściu z więzienia wyrzucony z domu przez żonę, popełnił samobójstwo na oczach córek.

Jako dorosłe osoby, żadna z nich nie potrafi ułożyć sobie życia. Sophie (Emanuelle Beart) zdradzana przez męża, nie może znaleźć wyjścia z sytuacji. Poukładana i trudno nawiązująca kontakt z ludźmi Celine (Karin Viard) cierpi w samotności. Jako jedyna odwiedza sparaliżowaną matkę. Najmłodsza Anne (Marie Gillain) jest nieszczęśliwie zakochana w starszym od siebie mężczyźnie. Kobiety nie kontaktowały się ze sobą od lat. Jednak teraz będą miały ważny powód, aby się ponownie spotkać.

Film jest bardzo kobiecy, wręcz feministyczny. Tu mężczyźni zawsze są źli, a kobiety skrzywdzone. Poziomowi dzieł Kieślowskiego nie dorasta do pięt. Brakuje tu szczególnej metafizyki i głębi twórcy „Trzech kolorów”. Zamiast Boga pojawiają się uniwersalne nawiązania do tragedii Medei, która musiała zabić swoje dzieci, bo chciała być zauważona przez męża. Podobnie, jak w większości filmów wybitnego reżysera, znajduje się scena w której starsza kobieta z trudem wyrzuca butelkę do śmietnika. Przewijają się motywy bezbronnych nieopierzonych piskląt, owadów wydostających się z cieczy i kalejdoskopu w którym wszystko zlewa się i nabiera nowych symetrycznych kształtów. To nawiązania do Kieślowskiego, które nic są puste i nic nie wnoszą.

Akcja zbudowana została w sposób kombinowany, charakterystyczny bardziej dla filmów sensacyjnych niż dramatu obyczajowego. Stopniowo poznajemy element po elemencie, aby na końcu poznać całość układanki. Niby wszystko w tym filmie w porządku, ale nie przemawia do widza. Nie przekonuje do końca. Nie da się wierzyć filmowi Tanovicia, tak jak wierzyliśmy oglądając dzieła zmarłego mistrza.

www.wirtualnemedia.pl