Palimpsest

Od piątku 29 września na ekranach kina Moskwa – młody inspektor ma się zająć sprawą morderstwa swojego przyjaciela, z którym od dawna nie utrzymywał kontaktu. Podzieliła ich miłość do jednej kobiety. Szybko stwierdza jednak, że śledztwo nie przebiega tak, jak powinno – ktoś bawi się nim, podsuwa fałszywe tropy i starannie zaciera ślady.Bohater traci kontakt z rzeczywistością, gubi się i coraz bardziej zatraca w desperackim dążeniu do prawdy… Te trzy zdania muszą wam niestety wystarczyć przy streszczeniu filmu – jest to bowiem jedna z tych historii, gdzie wyjawienie kilku faktów przed seansem może zepsuć całą zabawę podczas oglądania. Nie jest to bowiem zwykły film kryminalny, gdzie całą zagadkę stanowi identyfikacja mordercy. To mocny, ciężki thriller psychologiczny, jeden z tych, których nie da się tak łatwo zaszufladkować. A i samo rozwiązanie nie jest proste – jeszcze po seansie widzowie będą próbowali wytłumaczyć sobie wiele wątków, będą go analizować i dyskutować o tym, co naprawdę wydarzyło się w „Palimpseście”.

Po niezależnym „D.I.L.” i wielokrotnie nagradzanej „Symetrii”, Konrad Niewolski postanowił stworzyć historię, jakiej w polskim kinie jeszcze nie uświadczyliśmy. I rzeczywiście – muszę przyznać, że takiej konstrukcji fabularnej, połączonej z niesamowitym montażem i dźwiękiem, jeszcze w naszej rodzimej kinematografii nie było. Tych jednak, którzy oczekują po nowym filmie pana Niewolskiego nowatorstwa i oryginalności muszę jednak w tym miejscu rozczarować. Nie ustrzegł się bowiem „Palimpsest” kilku klisz, znanych z zagranicznych produkcji – szczególnie tych zachodnich. Prawdopodobnie wielu z was szybko wyłapie konkretne tytuły posiadające podobną strukturę i warstwę techniczną. Z podobnego schematu [SPOILER] – gdzie fabuła wydaje się dążyć do nikąd, wątki plątają się i tracą sens, a dopiero ostatnie sceny wyjaśniają nam wszystko, składając wydarzenia w logiczną całość i demaskując prawdę – [/SPOILER] korzystali już w swoich filmach m. in. Lynch i Parker. I choć „Palimpsest” oryginalnością nie grzeszy, świetnie jest wreszcie zobaczyć tego typu film stworzony przez Polaków.

Szczególnie, jeśli jest on zrobiony w tak piękny sposób. Jest to bowiem – moim skromnym zdaniem – jeden z najlepiej dopracowanych technicznie obrazów, jakie kiedykolwiek powstały w naszym kraju. Wszystko – od montażu, przez dźwięk, aż po zdjęcia – robi tu ogromne wrażenie. Nareszcie – chciałoby się powiedzieć – w naszym kraju powstał film technicznie na poziomie światowym – bez wpadek montażowych, z ciekawymi zdjęciami i oryginalnymi rozwiązaniami. Dzięki świetnym zdjęciom Arkadiusza Tomiaka oraz niezwykłemu udźwiękowieniu, nowy film Niewolskiego posiada też klimat, o jakim większość polskich twórców może tylko marzyć. Poczucie wyobcowania i izolacji w mrocznym świecie wykreowanym przez reżysera naprawdę przytłacza.

Przypominam jednak (znowu), że mamy do czynienia z polskim filmem. Pojawiają się więc tu te same, znane z wielu produkcji twarze. Najlepsze wrażenie robi Andrzej Chyra – jako zagubiony inspektor powoli zapadający w obłęd, wypada znakomicie. Zaskakująco dobry jest też Robert Gonera w roli jego partnera w śledztwie. Rozczarował mnie za to Adam Ferency – o ile na początku jego gra naprawdę robi wrażenie, o tyle pod koniec poraża sztucznością i przypomina raczej czytanie z kartki (może to celowy zabieg? tylko po co?). Magdalena Cielecka, jako kluczowa postać filmu wywiązuje się nieźle, choć do zagrania nie dostała zbyt wiele. Niestety, w obawie o spoilery nie mogę sobie pozwolić na większą analizę postaci.

Dochodzimy wreszcie do sedna sprawy – zaskakującego, choć – jak wspominałem – mało odkrywczego zakończenia. Mimo wszystko finałowy twist wyszedł Niewolskiemu zaskakująco zgrabnie i z polotem. Lubię takie filmy-zagadki, które zostają z widzem jeszcze jakiś czas po projekcji, aby dręczyć umysł niedopowiedzeniami i nieodkrytymi elementami. Szkoda tylko, że reżyser nie zdecydował się na usunięcie, albo znaczne skrócenie jednej z finałowych scen, która – niepotrzebnie przegadana – razi łopatologicznością. Świetne wrażenie pozostawia natomiast ostatnie ujęcie – kiedy wydaje się nam, że już całą zagadkę zrozumieliśmy, reżyser na nowo zapętla całą intrygę, pozostawiając widza w kompletnym szoku.

I mimo braku oryginalności, „Palimpsest” to kino naprawdę dobre. Pięknie zrobione, nieźle zagrane i przemyślane. Ciężkie, bo takie filmy wychodzą Polakom najlepiej (tak na marginesie – kiedy ktoś w tym kraju zrobi dobry, optymistyczny film?) i porażające głęboką i niesamowitą atmosferą. Jak by nie patrzeć, pierwszy thriller psychologiczny z prawdziwego zdarzenia.

——————
[Palimpsest] – średniowieczny lub starożytny rękopis na pergaminie, z którego zeskrobano, albo starto pewne fragmenty i zapisano na nowo puste miejsca…

Rok produkcji: 2006
Kraj: Polska
Reżyseria: Konrad Niewolski
Scenariusz: Igor Brejdygant
Zdjęcia: Arkadiusz Tomiak
Muzyka: Bartłomiej Gliniak

Obsada:
Andrzej Chyra …..Marek
Robert Gonera …..Tomek
Magdalena Cielecka …..Hanna
Tomasz Sapryk …..Maciek
Adam Ferency …..Malina
Henryk Talar …..Komendant
Mirosław Zbrojewicz …..Bury

www.film.org