Jako że na naszych ekranach gości „Pasja”, jest okazja do przedstawienia, moim zdaniem równie ciekawego filmu pt. „Ostatnie kuszenie Chrystusa”.
W roku 1988 na ekrany kin na całym świecie trafia nowy film Martina Scorsese. Kręgi katolickie za wszelką cenę nie chcą dopuścić do jego wyświetlania. Kina są bojkotowane przez przeciwników filmu. W Paryżu dochodzi nawet do zamachu bombowego na jedno z kin.Ostatecznie film został wyświetlony tylko w nielicznych kinach, a przez długi czas (również w Polsce) nikt nie miał zamiaru oficjalnie go wydać. Z jednej strony to dobrze, gdyż poważny człowiek który chciał ten film obejrzeć, wcześniej czy później, w taki czy inny sposób gdzieś go zdobył. Może nawet lepiej, że film nie został udostępniony szerszej widowni. Może tylko nieliczni go zrozumieli. Tak. Film jest poważny, nawet bardzo.
Powiem więcej, w niektórych momentach jest obrazoburczy i sprzeciwia się historii którą od dzieciństwa zna każdy z nas. Film trwa niemal dwie i pół godziny. I niemal przez cały ten czas widzimy Jezusa pokazanego w krzywym zwierciadle. W zwierciadle, w którym powinien przejrzeć się każdy z nas. Religia uczy nas o Jezusie, jako synu Bożym który zawsze czynił dobrze, sprawiedliwie i miłościwie. Ale czy taki wyidealizowany obraz Chrystusa wydaje się w pełni wiarygodny? Czy rzeczywiście Jezus był istotą czystą, sprawiedliwą i nie zlęknioną?
Historia uczy nas, że nie ma ani nie było na świecie nikogo do końca dobrego. Nawet każdy święty ma na swoim sumieniu mniejsze lub większe grzeszki młodości. A jeśli nawet ktoś ma czyste sumienie, to nikt mi nie wmówi, że jest lub był na świecie człowiek o zupełnie czystych myślach. Każdy ma jakieś rozterki wewnętrzne, strach odczuwany gdzieś głęboko w wyobraźni, szalone myśli i wariackie pomysły, które nie mogą być zrealizowane na jawie. Wewnętrzne życie człowieka jest bogate, a każdy dopiero wewnątrz siebie jest prawdziwym sobą. W życiu przywdziewa maskę, postać która jest bardziej akceptowalna w społeczeństwie. Każdy człowiek ma dwie twarze, tę którą wszyscy widzą i oceniają, i tę drugą – niematerialną, która do końca życia człowieka pozostaje jego najściślej skrywaną tajemnicą.
Dlaczego więc, skoro ludzie mają życie duchowe, a Jezus również był człowiekiem, to nie miałby tak jak ludzie posiadać swojego drugiego „Ja”? Na tym właśnie skupia się film Martina Scorsese. Jezus został w nim przedstawiony jako człowiek pełen wewnętrznych niepokojów, rozterek i strachu.
W roli Jezusa wystąpił znany min. z „Plutonu” Willem Dafoe, Judasza zagrał Harvey Keitel. Krytycy zarzucali filmowi dłużyznę. Ale przecież tak poważnego tematu jakim było życie Jezusa nie wolno traktować niedbale, dlatego niektóre sceny miały swoją zasłużoną długość.
Film jest bardzo dobrym materiałem do przemyśleń. Polecam go każdemu.
Arleta Garbat anancy@wp.pl