Trzymające w napięciu i niepewności momenty, doskonała obsada, stale zmieniająca się akcja i fabuła czy też drastyczne momenty powodujące ciarki na skórze. Jednym słowem wszystko czym szczyci się dobrej jakości horror. Niestety żadnego z wyżej wspomnianego elementu nie można dostrzec w filmie „Oczy Julii”. Rzuca się w oczy natomiast wielka wrażliwość i romantyczność autora. Co NIESTETY nie jest wskazane wśród tego typu gatunków filmowych. Każdy widz oczekuje momentów wciskających go w fotel czy też świetnego efektu dźwiękowego doprowadzającego do strachu. No cóż, film „Oczy Julii” jest całkowitym tego przeciwieństwem. Są momenty, owszem, ale doprowadzą one widza raczej do śmiechu. Kop jest, ale jedynie podczas smacznego snu, do którego idealne warunki stwarza właśnie ten film. A wspomniana warstwa dźwiękowa to czysta porażka. Obawiam się, że nawet na nietoperzu – jako przedstawiciela ssaków z najlepszym słuchem – nie zrobiłoby najmniejszego wrażenia. Do tej pory sądziłam, że w horrorach liczy się straszna fabuła. Po obejrzeniu tego filmu dowiedziałam się, że straszne może być również to, co niektórzy robią z tak absorbującym gatunkiem, jakim jest horror.
Opowieść o dwóch bliźniaczkach mieszkających setki mil od siebie. Oczywiście do czasu. Jedna z nich umiera w niewyjaśnionych okolicznościach. Julia przybywa do jej domu, by dowiedzieć się, co tak naprawdę się wydarzyło. Próbując wyjaśnić śmierć Sary, sama traci wzrok. Mąż sprzeciwiający się poszukiwaniom utrudnia, ale zarazem dodaje, „słodkości” całej treści filmu. Ivan stanowi kropkę nad „i” całej romantycznej strony. A dość pokręcona fabuła wydaje się być po prostu śmieszna. Śmierć Sary, mąż Julii, opiekun Ivan a to wszystko przedstawione jako ckliwy melodramat.
Śmierć Sary i Isaaca, tajemniczy Ivan i samotność Julii – to chyba jedyne elementy, które pozytywnie oddziałują na ten film. Romantyczne momenty zdecydowanie nie pasują do tego filmu. Są one zbyt melancholijne. Słowa typu „w moich oczach widział wszechświat” są dobrze przesadzone. Zastrzeżenia mam również do samej jakości filmu. Niski budżet spowodował, że nawet obraz na ekranie jest dość marnej jakości.
Jednym słowem zdecydowanie polecam każdy inny film oprócz tego. Miłośnicy horrorów powinni wybrać inną ekranizację a zakochani w ckliwych romansach – inny gatunek filmowy. Więc wychodząc z założenia „wyście do kina czy na film” w tym przypadku tego filmu jest to wyjście tylko i wyłącznie do kina.
Magdalena Mius