Nowożeńcy

Beznadziejnie głupia i mało zabawna komedia miłosna: lepiej bym się chyba bawiła, czytając roczniki statystyczne…Ona (Murphy) jest bogatą panienką z Beverly Hills, on (Kutcher) skromnym reporterem radiowym polskiego pochodzenia. Jej rodzina nie akceptuje związku córki – tatuś wolałby, aby wyszła za jego partnera w interesach (Kane) – ale trzeba im oddać, że nie sprzeciwiają się gwałtownie małżeństwu. Ale miesiąc miodowy spędzany w Europie będzie przebiegał katastrofalnie…

Już sam pomysł, aby dobrać bohaterów z oddalonych szczebli drabiny społecznej, nie jest specjalnie oryginalny, ale jego dalsze rozwinięcie jest już prawdziwą orgią banału. Nie będę w związku z tym ogłaszała konkursu z nagrodami za trafne odgadnięcie zakończenia. Zaś jakość dowcipów… no cóż, ludzie mają, jak wiadomo, bardzo różne poczucie humoru.

Jeśli więc, czytelniku, lubisz komedie, w których teściowa bohatera każe się tytułować „Cipcią”, jemu samemu zaś podczas próby uprawiania seksu w samolotowej toalecie więźnie stopa w sedesie, a najczęstszym gagiem jest zderzenie się bohaterów głowami lub uderzenie drzwiami w nos – zobacz „Nowożeńców” koniecznie. Jeśli nie – trzymaj się od nich z daleka.