The Visitation nie jest typowym horrorem, w którym złe siły wyskakuja znienacka strasząc wszystkich. To film raczej psychologiczno-religijny.Każde niezwykłe wydarzenie ma uzasadnienie logiczne i wynika z wcześniejszych zajść prowadząc jak po sznurku do finalnej sceny, w której jasnym staje się nieco zbyt trywialnie zaproponowane przesłanie filmu: zło nie działa na oślep i skoro istnieje ono i jego agenci, musi być dobro oraz jego zwolennicy zdolni przeciwstawić się chaosowi i wyrwać ofiary spod wpływu sił, których celem jest upodlenie człowieka.
W Antiochii, małym prowincjonalnym miasteczku amerykańskim pojawia się tajemnicza osoba, posiadająca niezwykły dar uzrawiania, tak jak Jezus. Jakie jest źródło tego? Diabelskie czy boskie? Czy zła siła może chcieć dobra, jakim jest przywrócenie zdrowia? Odpowiedź na te pytania i zbadanie przyczyny pojawienia się przybyszów wiąże się bezpośrednio z wszystkimi wydarzeniami, obecnymi i przeszłymi – jak się okazuje – nieprzypadkowo spotykającymi Antiochię jest jednak zbyt łatwa, jak na film mający budzić grozę.
Głównym bohaterem jest Travis Jordan (Martin Donovan), były przywódca reformowanego kościoła, który odsunął się od życia religijnego pogrążając w alkoholizmie od chwili gdy na jego żonie dokonano rytualnego, satanistycznego mordu. Sprawców nie ujęto, a Travis żyje samotnie na uboczu miasteczka i być może nigdy nie dowiedziałby się o tym, co się w nim dzieje, gdyby nie wizyta jego dawnego przyjaciela, pastora Kyle’a Shermana (Randy Travis), który wymusza na nim udział w ekumenicznej radzie kościelnej, gdzie obecni mają być przedstawiciele wszystkich wyznań, aby przedyskutować sytuację.
Pomysł filmu dość ciekawy ale niestety mógłby być zrobiony lepiej. Mimo wszystko daje do myślenia i myślę, że warto po niego sięgnąć.