Mustang z Dzikiej Doliny

To starsza bo z 2002 roku pozycja animowana – obejrzałem ją przed godziną i w dalszym ciągu jestem pod jej silnym wrażeniem. To wprost idealna bajka dla całej rodziny na niedzielne wspólne popołudnie.Przedstawia historie dzikiego konia, tytułowego mustanga, który to wychowuje się na prerii. Od małego zachwyca odwagą dzięki czemu zostaje przywódcą stada dzikich koni. Jest jednak nazbyt ciekawy, ciekawy świata… i ludzi… to go gubi.

Kiedy na prerii pojawili się żołnierze amerykańscy jak gdyby nigdy nic zakrada się do ich obozu. Oczywiście w pokojowych zamiarach. Ale ludzie jak to ludzie. Pojmali go. Próbowali zrobić z niego konia wierzchowego. Ale mustang jest uparty, ponad przciętną. Nie dają mu rady. W końcu ucieka z pomocą pojmanego przez żołnierzy Indianina, który zabiera go do swego obozu. Tam zapoznaje piękną klacz. Sielanka nie trwa długo. Na indiański obóz napadają żołnierze. Mustang znów zostaje pojmany.

Szczęśliwym trafem uwalnia się i ucieka. W końcu po tych wszystkich perypetiach trafia z ową wspomnianą przeze mnie wcześniej klaczą do swojego stada.

Może to nieładnie, że zdradziłem wszystko od początku do końca ale myślę, że widz nic nie straci. Bo co prawda fabuła jest utarta ale bajka jest tak cudownie zrobiona, że warto obejrzeć. Na dodtatek niespotykana rzecz: mówią tylko ludzie, a za mustanga mówi narrator. Tu zwierzęta nie mówią ludzkim głosem. I to moim zdaniem duży plus. I perfekcyjna ścieżka dźwiękowa. Piosenki w zupełności trafione pod bajkę.

Naprawdę polecam gorąco! Jestem niemal pewny, że każdy kto posiada ciut wrażliwości nie będzie zawiedziony.