„Męska sprawa” jest krótkometrażowym (26 minut), kręconym w konwencji dokumentalnej obrazem życia młodego chłopca Bartka (Bartosz Idczak); chłopca katowanego przez ojca (Marek Bielecki). Bartka nie potrafi wybronić bierna matka (Katarzyna Bargiełowska), zastraszona przez męża, całe dnie spędzająca przy składaniu lalek; nie zauważa jego dramatu dyrektor szkoły, którgo metodą wychowawczą jest ciągnięcie za ucho.Dla Bartka jedyną ucieczką ze świata dorosłych stają się wizyty w schronisku dla zwierząt, gdzie uparcie i z całym sercem walczy o życie psa. Pomimo otaczającej go biedy (mieszka w jednopokojowym domu w Łodzi, jedynym zarobkiem jest praca chałupnicza matki), agresji, chamstwa, potrafi zachowac wrażliwość i godność. Jednak , co zrobi, gdy okaże się, że jego życie może się kompletnie zawalić?
Co zwraca uwagę, to że autorom udało się zrobić film o przemocy koszmarnego rodzaju praktycznie żadnej przemocy nie pokazując – oraz że uniknęli łzawości i łatwych schematów w najbardziej naładowanych emocjonalnie momentach.
Nasycony niespełnionymi marzeniami, frustracjami, strachem przed niezrozumieniem, czyli tym, co w dzisiejszych czasach – nie oszukujmy się – dotyka każdego z nas.
Dramatyczny obraz otrzymał główne nagrody m.in. na festiwalach w Edynburgu, Kijowie, Teheranie, ęłęóTaipei, Rzymie i Stuttgarcie. Główna nagroda na prestiżowym festiwalu filmów krótkometrażowych w Nowym Jorku otworzyła „Męskiej sprawie” drogę do oscarowej nominacji. To właśnie organizatorzy tego festiwalu zgłosili film do hollywoodzkiej Akademii.
Co pociąga widzów i jurorów w tej kameralnej historii bez happy – endu? Chyba szczerość i brak patosu. Nie bez znaczenia jest też rzetelne aktorstwie i sprawne rzemiosło (operator filmu, Bogumił Godfrejow, dwukrotnie zdobył Złotą Kijankę na festiwalu operatorów Camerimage).
Wydaje mi się, że dobrym podsmowaniem filmu są słowa Wojciecha Kuczoka: „Męska sprawa Sławomira Fabickiego, to film, który boli. Truizmem byłoby stwierdzenie, że jest przejmujący – bo to my jesteśmy w tym wypadku przejmujący: przejmujemy ból i upokorzenie od młodego bohatera, przyjmujemy je na siebie, wychodzimy z kina pobici”