Lśnienie – takich filmów już nie ma?

Cóż, jestem miłosnikiem filmów grozy, cieszą mnie więc zapowiedzi kolejnych horrorów, które ostatno przeżywają renesans. Po kilku latach względnej ciszy w obrębie gatunku Hollywood zalewa nas coraz to nowymi „straszącymi” obrazami lub remake’ami starych, sprawdzonych patentów na wywołanie u widza gęsiej skórki.Jednak moim zdaniem 90% tych produkcji nie byłaby w stanie przestraszyć nawet 12 letniej dziewczynki. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego po raz kolejny wychodząc z kina żałuję wydanych na bilet pieniędzy? Co sprawia że obecne horrory stały się karykaturami swych znakomitych poprzedników?

Pytania te pojawiły się w mojej głowie za sprawą kolejnego spotkania z „Lśnieniem”- ekranizacją głośnej powieści Stephena Kinga pod tym samym tytułem, zrealizowaną przez arcymistrza Stanleya Kubricka. Dawno nie widziałem tego filmu i prawdopodobnie dlatego znów wywarł na mnie piorunujące wrażenie.

Historia jest banalna i życiowa do bólu: niespełniony pisarz Jack Torrance (Jack Nicholson) przyjmuje posadę zimowego stróża w ekskluzywnym hotelu Overlook – kurorcie w górach, który przez cała zimę jest odcięty od świata. Szuka tam 5 miesięcy spokoju i natchnienia by przezwyciężyć swą literacka niemoc. Oczywiście zabiera ze soba rodzinę-żonę (Shelley Duvall) i syna (Danny Lloyd), który przejawia nadprzyrodzone zdolności jasnowidzenia (nazwane „lśnieniem”). Po prostu sielanka – pokryte sniegiem góry i piękny, stylowy hotel do własnej dyspozycji. Nietrudno się jednak domyślić, że miejsce to posiada swoją mroczną tajemnicę.

Lata temu człowiek zajmujący się tym samym co Jack, wymordował tu w szale siekierą całą swoją rodzinę, okrutnie rozprawiając się z ciałami najbliższych. Niepokojącą prawdę o pensjonacie jako pierwszy poznaje najmłodszy w rodzinie – dręczą go krwawe powtarzające się wizje, a jego niezwykły dar zaczyna działać jak ostrzegawczy sygnał, w który jednak nikt nie uwierzy…

Blokada twórcza Jacka jeszcze się pogłębia co budzi w nim frustrację i chęć znalezienia winnych tej sytuacji. Gdy hotel Overlook za sprawą śnieżnych zamieci zostaje odgrodzony od rzeczywistości śniegową barierą, uczucie klaustrofobii i odosobnienia budzą w Jacku niepokojące zachowania. Stopniowo doświadcza wizji i ku przerażeniu żony zaczyna żyć w świecie swoich groteskowych halucynacji, stając się coraz bardziej wyalienowany i agresywny. Tylko jego syn domyśla się ponurej prawdy.

Nie chcę tu pisać więcej o fabule…, kto widział ten wie, a kto nie widział-powinien. Zresztą nie sądzę bym mógł w kilku zdanach opowiedzieć zawiłość sytuacji – tylko z pozoru banalnej i przejrzystej. Najważniejsze jest to że ten film trzyma w napięciu od początku do końca nie odpuszczając widzowi ani na chwilę. Nie ma tu żartów ani gagów rozluźniających atmosferę. Ciśnienie i nastrój, że wktótce stanie sie coś złego, narasta od początku seansu.

Kubrick po mistrzowsku dozuje napięcie powodując u widza wzrost poziomu adrenaliny, ale nie za pomocą tanich sztuczek z wyskakującym z nikąd kotem czy upiornych odgłosów. Tu wszystko podane jest z przerażająco zimną subtelnością i kunsztem godnym mistrza obiektywu. Kubrick jest zresztą znany z pedantycznej dbałości o każdy, najmniejszy nawet detal swych produkcji.

Świat obłędu Jacka jest tak jakby po drugiej stronie lustra-taki sam a jednak trochę inny. Początkowo zdaje się byc jego panem by następnie zagubić sie na dobre w przerażeniu, jakie wywołuje w nim sens jego własnych wizji, przed którymi nie ma jednak ucieczki. I właśnie chyba to uczucie bezsilności, braku drogi ucieczki i nieuchronności wydarzeń jest najmocniejszym punktem tego filmu.

Reżyser nie straszy gumowymi potworami, setkami okaleczonych ciał czy hektolitrami sztucznej krwi. Czy wyobrażacie sobie strach syna i żony przed własnym ojcem i mężem? Strach przed kimś, kto powinien was kochać a tymczasem zaczyna nastawac na wasze życie? To właśnie taki podskórny rodzaj przerażenia, zupełnie inny od serwowanej nam gore’owej papki efektów specjalnych i stworów nie z tej ziemi czy wywołujących raczej obrzydzenie, wyrywanych wnetrzności.

Tu krew i przemoc to rodzaj migawki, ostrzeżenia przed nieuchronnym a cała reszta dzieje się w głowie widza. Poza tym niesamowita kreacja Jacka Nichlolsona- pogrążonego w szaleństwie człowieka który uwierzył, że jego wizje są prawdziwe i wskazują mu dobrą drogę… Co będzie na końcu tej drogi? Zobaczcie sami.

Oglądając ten film znów poczułem dreszczyk emocji, może nawet trochę wewnętrznie mnie przestraszył a napewno pozostawił we mnie niepokój. Tego właśnie brakuje mi we współczesnych horrorach. Ale żeby przestraszyć trzeba czegoś więcej niż kilku wyświechtanych schematów. A Stanley Kubrick to potrafi…

Polecam to arcydzieło gatunku grozy każdemu kto chce się naprawdę przestraszyć przed ekranem telewizora…