Król Artur

Król Artur – nie wiadomo czy istniał naprawdę, ale według legendy był synem Igerny i Uthera Pendragona, celtyckiego władcy – został królem Brytanii mając 15 lat, bo jako jedyny potrafił wydobyć miecz wbity w skałę. Na polu walki nie miał sobie równych: mógł uśmiercać prawie tysiąc przeciwników! A wraz z wiernymi towarzyszami, Rycerzami Okrągłego Stołu, stoczył niejedną bitwę…Akcja filmu rozgrywa się w Brytaii, w V wieku n.e. Artur dowadzi doborowym oddziałem rycerzy, znanych jako Rycerze Okrągłego Stołu. Służy Rzymowi uważając że jedynie w tej służbie otrzyma upragnioną wolność. Od opuszczających Brytanie rzymskich zwierzchników dostaje ostatnie zadanie. Ma uwolnić rzymskiego dostojnika i jego rodzinę z zajętych przez Sasów terenów. W czasie ewakuacji dostojnika, Artur odkrywa uwięzionych przez Rzymianina ludzi. Okazuje się że tylko dwoje z nich żyją, młoda dziewczyna i chłopiec. Dziewczyna ma na imie Ginewra. Okazuje się że stoi ona na czele walczących z Sasami Piktów i Celtów. Stara się przekonać Artura o niszczącej potędze Rzymu. Próbuje go namówić aby opowiedział się po jej stronie i podjął walkę przeciw bezwzględnym Sasom. Artur początkowo neguje wszystkie jej argumenty, ale pod wpływem nagłego uczucia do Ginewry i widząc odwagę i determinację jej ludu decyduje się bronić Brytów przed Sasami. W tym celu musi poświęcić nie tylko siebie i swoje ideały ale i życie swoich ludzi. Krwawa bitwa decyduje o przebiegu wojny.

Moim zdaniem realizacja filmu opowiadającego historię Artura w oparciu jedynie o fakty historyczne jest po prostu niemożliwa. Po, pierwsze za mało jest sprawdzonych informacji na temat władcy (część historyków twierdzi wręcz, że król nigdy nie istniał), po drugie jest to jedna z tych historii, która odarta ze swojej „legendarnej” otoczki bardzo wiele traci.

Wydaje się, że do tego samego wniosku doszedł również David Franzoni – autor scenariusza „Króla Artura”. Jego film, choć pozbawiony baśniowej otoczki, nie pozostaje wolny od legendy. Artur i jego rycerze spotykają się przy Okrągłym Stole, Lancelot skrycie podkochuje się w Ginewrze, król walczy wyciągniętym z kamienia Excaliburem w wolnym czasie wygłaszając mowy o wolności, równości i braterstwie, a odwaga i waleczność towarzyszy broni, którzy nie cofną się przed żadnym niebezpieczeństwem, ma w sobie coś z rycerskich eposów tak popularnych w średniowieczu.

„Król Artur” to w moim przekonaniu film, który nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Zamiast zapowiadanego poważnego dzieła historycznego otrzymaliśmy po raz kolejny hollywoodzką papkę, tyle że tym razem w średniowiecznym opakowaniu. Obraz nie zadowoli ani wielbicieli legendy – bowiem zbyt się od niej różni, ani miłośników historii, gdyż wbrew zapowiedziom jest tak nieprawdopodobny, że nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna jego fabuły za autentyczną.

Jeśli macie ochotę na solidna ekranizację arturiańskich legend, zachęcam do obejrzenia „Excalibura” Johna Boormana.

www.filmweb.pl