Porwanie się dzisiaj na adaptację „Kochanków z Marony” (kolejną – pierwszą zrealizował 40 lat temu Jerzy Zarzycki) wymagało odwagi.Ale ryzykowny okazał się przede wszystkim pomysł Izabelli Cywińskiej, która na podstawie opowiadania Iwaszkiewicza postanowiła zrobić film świadomie „niedzisiejszy”, wręcz teatralny w sposobie realizacji. Ryzykowny, bo „Kochankowie ” Iwaszkiewicza mówią o namiętnościach, które w precyzyjnej formie nie chcą się zmieścić.
Te właśnie namiętności łączą troje głównych bohaterów – prowincjonalną nauczycielkę Olę (Gruszka), uciekającego z sanatorium chorego Janka (Zawadzki) i najbardziej nieprzeniknionego, na pozór cynicznego Arka (Simlat). Za miłość do Janka Ola zapłaci utratą nienagannej reputacji, zwolnieniem ze szkoły i rezygnacją z kobiecej dumy. Nie mniej zafascynowany Jankiem Arek (Simlat), który zna go lepiej i dłużej, zapłaci cenę jeszcze większą – wiecznego udawania, dzielenia się ukochanym z innymi, a nawet zaprzedaniem własnej duszy. Stwierdzenie to może wydać się patetyczne, ale cały ten film patosem jest podszyty. Podobnie jak deklaracja reżyserki, dla której „Kochankowie ” to rzecz „o miłości, która w zdegradowanym, pustym świecie jest jedynym ratunkiem”.
Ten wysoki ton w pierwszym kinowym filmie Cywińskiej chwilami może drażnić. Bohaterowie wydają się zawieszeni w „literackim” świecie, więc przyglądamy się im na chłodno. Imponująco konsekwentna forma – z pięknymi zdjęciami Marcina Koszałki i scenicznym rozłożeniem fabuły – dowodzi jednak, że był to zabieg świadomy.
Czy do końca słuszny – można mieć wątpliwości. Ale bronię tego filmu, bo energię i autentyzm dają mu (znać tu reżyserską rękę Cywińskiej) aktorzy – świetna Karolina Gruszka i równie znakomici, choć nieznani szerszej publiczności Krzysztof Zawadzki i Łukasz Simlat. To oni tworzą na ekranie trio, które miota się na granicy szaleństwa, bo odkrywa, że miłość jest splotem szczerości i niebezpiecznej gry, rozsądku i choroby, poświęcenia i egoizmu, świętości i grzechu. Myśl, że taka właśnie miłość okazuje się w świecie „jedynym ratunkiem”, brzmi więc niepokojąco. I ten niepokój po obejrzeniu filmu zostaje najdłużej.
Polska 2005. Reż. Izabella Cywińska. Aktorzy: Karolina Gruszka, Krzysztof Zawadzki, Łukasz Simlat, Danuta Stenka, Ewa Kasprzyk, Janusz Michałowski.
PAWEŁ T. FELIS / www.gazeta.pl