Dziś kilka słów o dwóch filmach których nie jestem w stanie do końca zaszufladkować… Może to i dobrze że nie jestem w stanie, ale pozostaje we mnie pewien niepokój co do „przynależności” owych filmów.Duże wrażenie zrobiła na mnie historia zawrata w filmie „Powrót” – reżyseri Andrieja Zwiagincewa. To bardzo intymna opowieść o dorastaniu, miłości, nienawiści, dystansie między ludźmi, odczuciach moralnych i etycznych. Można nawet pokusić się o stwierdzenie że to dramat… chociaż nie do końca. W filmie poznajemy dwóch nastoletnich chłopców wychowywanych przez samotną matkę. Ojciec opuścił ich gdy byli małymi dziećmi. Co byście powiedzieli gdyby, nagle ktoś powiedział Wam że po 15 latach waszego życia wraca wasz ojciec? Z taką sutuacją właśnie konfrontują się bohaterowie filmu. Historia otrzymała statuetkę Złotego Globu i parę innych cenionych nagród. To naprawdę dobra film i polecam gorąco.
„Czekając na Joe” natomiast jest moim zdaniem nieudaną próbą stworzenia dobrego kina. Historia do nakręcenia filmu świetna, zdjęcia znakomite, wierność oryginałowi zachowana, ale… Ano właśnie. Czegoś mi tutaj brakuje. Może tego specyficznego klimatu, który zawarty był w książce autorstwa Joe Simpson – „Dotyk pustki”. Po pierwszych 15 minutach film mnie znudził. Z jednej strony historia jest dla mnie klarowana, powinna trzymać w napięciu i skupeniu z drugiej jednak dla człowieka nieobytego w górskich realiach i nie mającego styczności z tematem jest on po prostu bełkotem. Jedno co muszę przyznać to że jest znakomitym połączeniem filmu fabularnego i dokumentu. Co jakiś czas mamy wstawki z PRAWDZIWYMI bohaterami wydarzeń, gdzie opowiadają i wyjaśniają jak to się naprawde działo – a następnie wizualizację tych wydarzeń. W skrócie można opisać ten film tak: Oparta na prawdziwej historii opowieść o wyprawie dwóch przyjaciół w peruwiańskie Andy. Joe i Simon wspinając się na Siula Grande wybierają najtrudniejszą, zdradliwą trasę – zachodnią ścianę szczytu. Pozornie łatwa droga jest początkiem dramatu, który stawia obu bohaterów przed pytaniami o granicę przyjaźni, odwagi i lojalności. Samo zdobycie szczytu nie sprawia im jednak trudności – prawdziwe kłopoty zaczynają się dopiero przy zejściu. Tutaj możemy zobaczyć prawdziwe oblicze gór w których jesteśmy jedynie gośćmi, zdani na łaskę żywiołów. Gdzie jesteśmy zaledwie kruszynką w porównaniu do ogromu siły natury.
Nie powiem żeby ten film mnie zadowolił – jednak tkwi w nim coś – czego jestem absolutnie pewien -co sprawia że warto samemu obejrzeć i na własny sposób ocenić…
Za to naprawde gorąco polecam książkę!!!