W świecie Jana Jakuba Kolskiego („Jańcio Wodnik”, „Pogrzeb kartofla”) zdarzyć się może wszystko. Tym razem zakonnicy zamknięci w starym klasztorze wydają piękne zapachy: czeremchy, wiśni i śliwy.Jeden z braci lewituje, inny rozmawia ze świętym, a pod oknami pojawia się duch nieszczęśliwie zakochanej kiedyś dziewczyny. „I co się dziwisz?!” – powtarza nieustannie Gienia (błyskotliwy debiut siedmioletniej Wiktorii Gosiewskiej), tryskająca energią narratorka.
To ona opowiada w „Jasminum” swoją baśń. Urokliwą, a chwilami nieco pretensjonalną i naiwną, jak przystało na dziewczynkę w jej wieku. Baśń o zakonnikach, których pełne reguł życie zmieniają dwie kobiety – Gienia i jej matka Natasza (świetna Grażyna Błęcka-Kolska, która udowadnia, jak wiele ma jeszcze niewykorzystanych, aktorskich barw). Gienia wnosi w zakonny świat żywiołowość i dziecięcy tupet, Natasza – kobiecość i zmysłowość, bo oprócz obrazów, których konserwacji ma dokonać w klasztorze, jej pasją jest tworzenie zapachów. Obie – na wskroś współczesne – zmienią ludzi, którzy żyją przeszłością i rytuałem: choćby mrukowatego brata Zdrówko (mistrzowski popis Janusza Gajosa) czy przywiązanego zbyt mocno do zasad ojca Kleofasa (znakomity Adam Ferency).
Niektórzy twierdzą z przekąsem, że „Jasminum” to jedynie pożyczka z „Pachnidła” (wątek „zapachowej” mikstury) doprawiona klimatem „Amelii”. Tyle że Kolski, który zawsze czerpał i z kina, i z literatury, idzie znacznie głębiej. A przede wszystkim mówi językiem własnym, oryginalnym, który konsekwentnie tworzył od czasu swoich studenckich etiud. Święty Roch („Historia kina w Popielawach”), mężczyzna, który porzuca swoją kobietę i wybiera religijne powołanie („Jańcio Wodnik”), złość na Boga, który powinien wreszcie w sprawie świata zainterweniować („Cudowne miejsce”) – równie często w „Jasminum” Kolski odwołuje się do innych, jak i do siebie.
Znamienne, że najbardziej rozczarowujący i sztuczny okazuje się w filmie wątek z Bogusławem Lindą. Mam wrażenie, że sam reżyser nie wierzy w cudowną przemianę tego bohatera pod wpływem zapachu. Nie w zewnętrznym pięknie kryje się istota (czy dzięki odnowionym, kolorowym klasztornym obrazom – pyta Kleofas – „będziemy się lepiej modlić?”). Nie w zapachowych miksturach tkwi magia miłości. I o tym właśnie mówi „Jasminum”.
Film-baśń, zrealizowany zresztą z pietyzmem, mniej chropowaty niż dawne obrazy Kolskiego, z pozoru błahy i powierzchowny. Wystarczy jednak poskrobać tę gładką formę, wyjść poza reklamowy slogan („film, który pachnie miłością”) i przyjrzeć się bliżej wszystkim postaciom, by zobaczyć, że „Jasminum” podszyte jest bolesnym pęknięciem. Czy trzeba odrzucić rygorystyczną ascezę, żeby uwierzyć naprawdę? Czy świętość musi oznaczać rezygnację z ziemskiej miłości? Czy prawdziwym cudem jest zapach wydawany przez zakonników, odnalezienie po latach niedoszłego męża czy może akceptacja świata, nawet wtedy gdy własne życie – jak Nataszy – naznaczone jest rezygnacją?
Widać w „Jasminum”, że Jan Jakub Kolski bawi się swoją efektowną, filmową baśnią. Ale widać też, że wciąż ma odwagę dyskretnie stawiać pytania w kontekście współczesnego polskiego kina jakby niedzisiejsze.
Polska 2006. Reż. Jan Jakub Kolski. Aktorzy: Grażyna Błęcka-Kolska, Wiktoria Gąsiewska, Janusz Gajos, Krzysztof Pieczyński, Adam Ferency, Franciszek Pieczka.
www.gazeta.pl