„Jak zagrać skład drewna?” [„Dla Ciebie i Ognia”]

Wreszcie mamy mistrza polskiego, a może i światowego, kina niezależnego! „Dla Ciebie i Ognia” to jeden z najczęściej nagradzanych filmów offowych. I słusznie, jeżeli specyfiką gatunku jest robienie z thrillerowego scenariusza komedii śmieszącej do łez. Warto sobie zadać pytanie, czy dobrze robimy, traktując polskie kino niezależne z przymrużeniem oka? Wiele razy słyszałam zwrot: „ Jak na rodzime kino offowe …” i za każdym razem to stwierdzenie irytuje mnie tak samo.Adam to młody dziennikarz, który zrobi wszystko, by jego artykuł znalazł się na pierwszej stronie „Kuriera Pomorza”. Pewnego dnia w skrzynce pocztowej znajduje kopertę z dopiskiem „Tibi et igno”, co dosłownie znaczy „Dla ciebie i ognia”, a w przenośni „Spalić po przeczytaniu”. W tajemniczej kopercie znajdują się zdjęcia dziewczyny głównego bohatera, która jednak zaprzecza, jakoby kiedykolwiek była w sfotografowanych miejscach. Zaczyna się koszmar Adama. I koszmar kinematograficzny zarazem.

Aktorzy zachowywali się, jakby mieli zagrać rolę składu drewna. Dwie kwestie wystarczą, by zorientować się, że jest to produkcja studencka. Kwestie każdego z bohaterów wypowiadane są w ten sam, szkolny sposób. W filmie jest dużo przekleństw, które brzmią jak recytowane przez przedszkolaków. Przez cały film intrygowało mnie, czy skupienie na twarzy Michała Chołki ma pokazać widzom, że każdy główny aktor może mieć problemy z przypomnieniem sobie kwestii. Jeśli tak, Chołka sprawił, że nigdy o tym nie zapomnę.

Budżet filmu minimalnie przekroczył kwotę 50 tysięcy złotych. Trudno więc wymagać, żeby samochód po wypadku miał wgniecioną maskę (w końcu 80 kilo wagi to nie piórko). Jednak po co filmować dziurę budżetową? Po drugie, powszechnie wiadomo, że sceny erotyczne grane przez początkujących aktorów przypominają co najwyżej siermiężny seks. W takich sytuacjach idealnym rozwiązaniem jest dobrze znane i lubiane nakierowanie kamery na zdjęcie ślubne koło łóżka. Nie wiem, co skłoniło reżyserów, do zastosowania tego manewru tylko na początku filmu.

O ile opis dystrybutora przykuwa uwagę, to cały scenariusz pozostawia wiele do życzenia – jest niejasny, a miał być przerażający. I chyba dzięki tym niejasnościom zakończenie jest nieprzewidywalne. Jeżeli to miało wpłynąć na trzymanie widza w napięciu (przerywanym śmiechem), to trzeba przyznać – udało się. Nie emocjonuje jednak odkrywanie czarnego charakteru, bo od początku wiadomo, kto jest „winowajcą”. Ale wciąż nie mogę znaleźć odpowiedzi na pytanie, jakim sposobem można rozerwać kajdanki na pół. I interesuje mnie, czy policja przyjmuje zgłoszenia o nieznanym nadawcy listu? Realizatorzy mogli poszukać bardziej przekonywujących rozwiązań.

Plus tego filmu to muzyka Michała Wasilewskiego. Idealna do thrillera – budująca napięcie, ale bezradna, jeżeli film przeradza się w komedię. Oglądając czołówkę miałam wrażenie, że reżyserzy i zarazem scenarzyści zatrudniali każdego z rodziny, kto akurat nie pracuje i ma czas. W tym wszystkim broni się jedynie profesjonalny montaż.

Wniosek z nagród otrzymanych przez „Dla Ciebie i Ognia” jest jeden – w polskim kinie niezależnym zrobienie dobrze zmontowanego thrillera z nieprzewidzianymi szkopułami w scenariuszu wystarczy. Wszak thriller to gatunek pomijany w Polsce. Ten film dowodzi, że można go realizować i w tym pięknym kraju. Ale czy możemy nazwać dobrym film z taką ilością błędów?

Magda Kołodziej