Czekałam na ten film dość długo i miałam wiele oczekiwań – czy „Galerianki” Katarzyny Rosłaniec je spełniły? Szczerze mówiąc, sama nie wiem.Na początku młoda reżyserka nakręciła etiudę, opowiadającą o 14-letnich gimnazjalistkach, które w zamian za „fanty” sprzedają swoje ciało i niewinność. Pomysł spodobał się tak bardzo, iż postanowiła nakręcić film pełnometrażowy.
Główna bohaterka Alicja niedawno przeniosła się do nowej szkoły. Czuje się samotna, „odstaje” od koleżanek z klasy, rodzice nie interesują się córką, starsza siostra z nią nie rozmawia… jest sama. Grupka dziewczyn, którym przewodzi Milena (świetna Dagmara Krasowska) postanawia pokazać Alicji, co oznacza „życie na poziomie”. „Szlaufy” trzymają się kilku zasad – „Miłość w naszych czasach nie istnieje, trzeba robić melanż i się nie przyzwyczajać”, polują na sponsorów (przedział wiekowy nieważny, byle miał porządne buty, pasek i komórkę) w galeriach i klubach, ich tajną bronią jest twarz lolitki, białe kozaczki i miniówki. Alicja już nie czuje się samotna, z szarej myszki przeistacza się w pewną siebie „kobietę”, której zmysłowość jest narzędziem władzy i manipulacji.
Plusem filmu jest prawdziwość, problem galerianek znany jest już od dawna, ale do tej pory nie został odpowiednio nagłośniony. Martwię się jednak, iż jest to wspaniały „film instruktażowy” dla młodych dziewczyn, które nie zdają sobie sprawy, jaką cenę płacą za wpasowanie się w środowisko rówieśników. Katarzyna Rosłaniec oskarża za stan rzeczy rodziców i nauczycieli, którzy nie dają swoim dzieciom odpowiednich autorytetów do naśladowania, oraz konsumpcyjny świat, w którym liczą się tylko modne ciuchy i „bajeranckie” komórki.
Jednak w filmie jest za mało emocji. Nie poznajemy do końca bohaterów, często ciężko zrozumieć, co nimi naprawdę kieruje. Oglądając etiudę, czułam powagę sytuacji, widać było dramat postaci, samotność, brak zrozumienia. Film został „podrasowany”, dużo w nim gadżetów, ciekawych tekstów, większość widzów zamiast przejąć się „galeriankami”, po prostu wybuchała śmiechem…
Film ma dodatkowy wydźwięk, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, chodzi mi głównie o aresztowanie Romana Polańskiego za gwałt na nieletniej. W filmie faceci pokazani są jako „bezczelni” oprawcy, którzy nie robią sobie nic sypiając tak naprawdę z dziećmi.
Katarzyna Rosłaniec podjęła się ciekawego tematu i, sądząc po wywiadach jakich udziela, dalej będzie podążać drogą filmu społecznego. Przymknę wiec oczy na niedociągnięcia, życząc młodej reżyserce następnych filmów, które pokażą nasze „polskie podwórko”.
Żaneta Lurzyńska