Lubię oglądać filmy dokumentalne, szczególnie te które pokazują prawdę o życiu. Jak zaczynałam studia, w telewizji królował cykl dokumentów "Ballada o zabarwieniu erotycznym" – zasiadałyśmy z koleżankami w akademiku i otwierałyśmy buzie ze zdziwienia, słysząc co mówiły dziewczyny w naszym wieku… gdy my zakuwałyśmy do egzaminu, dziewczyny z dokumentu walczyły w kisielu.Film dokumentalny wstrząsa bardziej niż nie jeden horror. Oglądając "Super Size Me" obiecałam sobie, ze nigdy nie zjem w McDonaldzie…Wiele dokumentów pamiętam do dziś np "Dzieci z Leningradzkiego", "Arizona" czy oskarowe "Przeznaczone do burdelu". Oglądając te filmy czułam, ze twórcy chcą pokazać istotne rzeczy jakie dzieją się na świecie, ze kręcąc je chcą coś zmienić, dać szanse by ulepszyć to co zepsute.
Ale wiele z dokumentów nakręconych jest po to by szokować i manipulować emocjami widza. Oglądając "Czekając na sobotę" zastanawiałam się ile w nim prawdy, a ile fikcji. Autorzy wspomnianej wcześniej "Ballady" – Irena i Jerzy Morawscy nakręcili obraz o ludziach, którzy smutną egzystencje i brak pracy rekompensują sobie na sobotnich dyskotekach.
Dokument pokazuje życie kilku mieszkańców wsi położonych niedaleko Warszawy. Poznajemy ich historie życiowe a w nich najczęściej przewija się beznadzieja i brak szans na lepsze życie – zazwyczaj młodzież nie ma ambicji, szkoła ich nudzi a głównym zajęciem jest siedzenie na przystanku, palenie papierosów i picie piwa. Młodzi ludzie narzekają, ze nie ma gdzie wyjść, bo ani kina, ani pubu, a Warszawa jest za daleko i ich przeraża. O pracę ciężko, ale nikomu tez nie chce się postarać by tę pracę mieć.
Największym szczęściem dla bohaterów jest sobota, bo w sobotę jest dyskoteka. W obskurnym budynku odbywają się istne orgie, tańczące panie nie tylko rozbierają siebie ale i panów z publiczności, pozwalają się dotykać i całować wszędzie gdzie tylko pijani męscy uczestnicy jej show mają ochotę. Ochroniarze podchodzą tylko wtedy gdy "tancerkę" publiczność prawie gwałci. A i sama tancerka nie ma nic przeciwko – jedna z nich jest bardzo dumna z tego, ze rozbiera mężczyzn na scenie i ma nad nimi kontrolę. 200 zł za występ to dla niej bardzo dużo pieniędzy, więc jej praca jest prestiżowa. Dyskoteka jest dla tej młodzieży jedyną przyjemnością w całym tygodniu, okazja do porozmawiania, wydania pieniędzy, spotkania się ze znajomymi. Oni nie mają ani nie znają innej rozrywki.
Oglądając ten dokument byłam zszokowana, ponieważ dla tych ludzi zaistnienie w ich społeczności polegało na zatańczeniu w konkursie mokrego podkoszulka, dla tancerek, których praca nie odbiega od prostytucji to "wspaniałe taneczne show", dla dziewczyn idealny mężczyzna to ten który ma prace i nie bije.
Oczywiście, ten dokument pokazuje przypadki danych bohaterów, nie wolno uogólniać jak czytałam w niektórych wypowiedziach, ze tak wygląda cała polska wieś.
Współczuję tym ludziom strasznie, chociaż oni pewnie nie potrzebują ani mojego współczucia ani oceniania, bo żyją w swoim skrawku świata i pewnie jest im w nim dobrze. Dlatego cenię dokumenty (chociaż momentami manipulują naszymi uczuciami) za to, ze dzięki nim poznajemy czyjś kawałek świata, zupełnie inne postrzeganie i emocje. I czasem dzięki nim doceniam jaki jest mój własny świat…
Żaneta Lurzyńska,
www.mystic.bloblo.pl