Oglądałem wczoraj „Jak w niebie” – szczerze powiem, że nie do końca rozumiem kino skandynawskie. Akcja jest nieprzejrzysta, dość pogmatwana, i nie zawsze wiadomo o co chodzi. Aczkolwiek bywają wyjątki.Przypadkiem sięgnąłem niedawno do starszych pozycji i natknąłem sie na „Wojnę zimową”. To bardzo wstrząsający obraz wojny radziecko – fińskiej. Sceny niekiedy dość dratyczne, ale wyjatkowo realne. Mało jest dziś takich filmów: prawdziwych i bez przesadnych efektów wizualnych. Mam takie dziwne wrażenie że teraz reżyserzy toczą walkę miedzy sobą o to, który z nich będzie miał jak najwięcej bomb, ale nie takich zwykłych, chodzi raczej o jakies niewidzialne, nieslyszalne i nie rozrywajace ludzi na części tylko powodujące natychmiastowe zniknięcie.
Niemal wszystkie remake starych hitów wprowadzają swoisty chaos, tak typowy dla kina naszych czasów. Podam tu przykład „The Amityville horror”. Oglądałem pierwozór z 1979 r. bodajże i jego remake z 2005 r. Temat przecież ten sam, ale od razu widoczne były różnice. Tamten o wiele spokojnieszy, wprowadza swoisty klimat. Ten nowszy ma wiecej bałaganu. Dużo scen opiera się na krzyku, wrzaskach. I powiem szczerze ze bardziej mnie przejęła ta starsza wersja.
Ale musze tu dodać, że czasem po dłuższych poszukiwaniach można natrafić na dobry i ciekawy film. Np.: „Płonąca pułapka”, „Klątwa”,”Hooligans” to dość ciekawe i czasem wzruszające filmy. Oby było takich więcej.