Cesarzowa już w kinach!

Hamlet w chińskim sosie na ostro – zrealizowany w 2002 roku „Hero” okazał się jednym z największych sukcesów w karierze Zhanga Yimou, chińskiego reżysera znanego do tamtej pory głównie z nastrojowych dramatów takich jak „Zawieście czerwone latarnie”, czy „Droga do domu”.Przedstawiona w atrakcyjnej formule kina wuxia opowieść o władzy spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem nie tylko widzów, ale i krytyków, czego efektem był deszcz nagród jaki spłynął zarówno na film jak i jego twórców.

Zachęcony sukcesem „Hero” Yimou powrócił do gatunku wuxia bardziej widowiskowym, choć znacznie uboższym fabularnie, „Domem latających sztyletów”. Nie zawsze pochlebne recenzje nie przeszkodziły mu jednak w zdobyciu nominacji do Oscara, BAFT-y i Złotego Globu.

Nic więc dziwnego, że chiński reżyser po raz trzeci powrócił do kina walki, czego efektem jest wchodząca właśnie na nasze ekrany „Cesarzowa”. W oparciu o popularny dramat Cao Yu „Thunderstorm” z 1934 roku Yimou stworzył epicką opowieść o miłości i zdradzie rozgrywającą się w 928 roku na dworze cesarza Pinga z dynastii Tang. Podobnie jak w „Hero” autor „Zawieście czerwone latarnie” chciał wykorzystać atrakcyjną formułę do opowiedzenia poważnej, wielowątkowej historii, ale nie udało mu się znaleźć złotego środka pomiędzy widowiskiem i dramatem. W rezultacie „Cesarzowa” – mimo imponującej oprawy audiowizualnej – wypada najsłabiej z całej „trylogii”.

Dwór cesarza Pinga nie należy do najszczęśliwszych. Cesarz jest byłym wojskowym, który władzę zdobył w wyniku intryg. Jego żona romansuje ze swoim pasierbem i nie przyjmuje do wiadomości, że ten kocha piękną Chan i wraz z nią chce rozpocząć nowe życie. Co więcej, cesarz, przy pomocy zaufanego sługi, systematycznie podtruwa małżonkę, która choć o tym wie nie może odmówić przyjmowania trucizny. W odwecie planuje spisek mający obalić obecnego władcę. W międzyczasie na jaw wychodzi mroczna przeszłość Pinga…

Zhang Yimou, który jest również autorem scenariusza „Cesarzowej”, w swoim najnowszym, filmie zafundował nam prawdziwe szekspirowską historię podlaną ostrym, chińskim sosem. Problemy Hamleta bledną przy rozterkach cesarzowej Phoenix, która świadoma swojej śmierci podejmuje desperacką próbę walki już nie o własne życie, ale przyszłość syna. Jednak ta mnogość wątków i bohaterów w „Cesarzowej” męczy zamiast intrygować. Piękne, monumentalne dekoracje zdają się przytłaczać okutanych w ciężkie kostiumy aktorów, którzy nie potrafili wlać życia w odtwarzanych przez siebie bohaterów.

Na realizację filmu Zhang Yimou otrzymał 45 milionów dolarów, co uczyniło z „Cesarzowej” najdroższą produkcję w historii chińskiej kinematografii i trzeba przyznać, że te pieniądze widać na ekranie. Zachwycające kostiumy, dekoracje wykonane w dużej części z malowanego szkła, fryzury, wszystko to dowodzi, że reżyser dysponował olbrzymimi funduszami i umiejętnie z nich korzystał. Jednak – jakkolwiek banalnie to zabrzmi – pieniądze to nie wszystko. „Domem latających sztyletów” Yimou udowodnił, że nawet z prostej, a miejscami wręcz głupawej historyjki, potrafi stworzyć widowisko. Ta sztuka nie udała mu się jednak w przypadku „Cesarzowej”. Scen akcji w tym filmie naliczymy raptem kilka, a ich wykonanie odbiega od tego co Yimou pokazał zarówno w „Hero” jak i we wspomnianym „Domu latających sztyletów”. Finałowa walka, przy której realizacji korzystano z cudów komputerowej animacji sprawia wrażenie, jakby chiński reżyser pozazdrościł Peterowi Jacksonowi i w „Cesarzowej” starał się przedstawić swoja wersję epickich bitew toczonych przez bohaterów trylogii Tolkiena. Niestety, bez sukcesu.

„Cesarzowa” jest produkcją, której poszczególne elementy zwyczajnie do siebie nie pasują. Traumatyczna i krwawa fabuła, przytłoczona przepysznymi dekoracjami i z rzadka przyprawiona scenami walk to stanowczo za mało jak na film sygnowany nazwiskiem twórcy mającego ma na swoim koncie dwie nagrody BAFTA, Złotego i Srebrnego Niedźwiedzia oraz Wielką Nagrodę Jury festiwalu w Cannes.

www.filmweb.pl