Film producentów „Braveheart: Waleczne serce” powstał w oparciu o bestsellerową powieść „We Were soldiers once and young” generała Harolda Moore’a, uczestnika tamtych wydarzeń.Weteran wojny w Korei podpułkownik Hall Moore (Mel Gibson) wraz z żoną (Madeleine Stowe) oraz dziećmi przybywają na ćwiczenia do bazy w Georgii. Szkoleniem świeżo upieczonych żołnierzy zajmuje się lojalny wobec dowódcy sierżant Plumely (Sam Elliott). Wkrótce on, jak i reszta żołnierzy z jednostki w Georgii dostają rozkaz wyjazdu do Wietnamu.
Rozpoczyna się jedna z najbardziej krwawych bitew – w dolinie La Drang. 14 listopada 1965 roku Moore i jego 400 żołnierzy zmierzyło się z kilkukrotnie przewyższającą liczebnie armią Północnego Wietnamu. Film jest historią pierwszego starcia Amerykanów z regularną armią Wietnamu, które zamiast stać się przestrogą, było początkiem koszmaru. Wzruszająca opowieść o ludziach czynu i ich rodzinach, które przeżywały prawdziwą wojnę we własnych sercach, czekając na wieści z frontu.
Wojna w Wietnamie to niezbyt chlubny fragment amerykańskiej historii, stał się on jednak wdzięcznym tematem filmowym. „Pluton”, „Łowca jeleni”, „Ofiary wojny”, „Czas apokalipsy” – to tylko niektóre tytuły, jakie go poruszyły, wywierając ogromne i niezapomniane wrażenie na kinomanach i szerokiej opinii publicznej.
Wydaje się, że „moda” na tego typu opowieści już przeminęła, jednak Randall Wallace uznał, iż jest jeszcze kwestia o której należy opowiedzieć. Tak narodził się film „Byliśmy żołnierzami”. Nie jest to może takie arcydzieło jak wyzej wymienione, jednak fani Gibsona i tematyki wojennej na pewno sie nie zawiodą.
Film opowiada o pierwszym starciu armii amerykańskiej z Vietcongiem, które zapoczatkowało koszmar wojny i setki tysięcy ofiar. W niedzielę, 14 listopada 1965 roku o godz. 10.48, 400 amerykańskich żołnierzy wylądowało w Ia Drang, zwanej Doliną Śmierci. Tam zostali otoczeni przez 2000 Wietnamczyków. Krwawe walki trwaly 3 dni i 3 noce. Był to dramat zarówno dla żołnierzy, którzy w większości byli naiwnymi żółtodziobami, jak i dla ich młodych żon, które owdowiały zbyt wcześnie.
Aktorzy przeszli specjalne szkolenie w Forcie Benning w Georgii, w tym samym miejscu, w którym naprawdę ćwiczyli wysyłani na wietnamski front żołnierze. Na pewno pomogło im to lepiej znaleźć sie na planie i wypaść bardziej wiarygodnie. Realizm jest także zaslugą sposobu, w jaki kręcono zdjęcia. Wszystko działo sie niejako naprawdę – aktorzy walczyli ze sobą, latali helikopterami. Filmowano akcje długimi sekwencjami, z możliwie jak najmniejszą ilościa cięć i w jak najbardziej dokumentalny sposób. W postprodukcji dodano niewiele efektow specjalnych, a mimo to, film wizualnie robi piorunujące wrażenie. Film oddaje prawdziwą tragedię uczestniczących w wojnie ludzi. „Nikt z nas nie wrócił z Wietnamu jako ten sam młody chłopak, który tam wyjeżdzał” – mówią ci, którym udało sie przeżyć.
„Byliśmy żołnierzami” jako jedna z niewielu produkcji nie ocenia wojny w Wietnamie. W przeciwieństwie do „Plutonu” czy „Czasu apokalipsy” nie pada tu ani jedno pytanie typu „po co tu jesteśmy? po co się w to angażujemy?”. Przesłanie skierowany jest raczej przeciwko asurdowi wojny w ogólnym jej znaczeniu, przeciwko wydarzeniu, które pociąga za sobą smierć i zniszczenie, nie przynosząc w zamian właściwie żadnych korzyści. To temat niezmiernie aktualny w dzisiejszych czasach, kiedy walka z terroryzmem przybrała formy krwawej wojny.
www.filmweb.pl