Dwaj detektywi z Miami do spraw przestępstw narkotykowych – Mike Lowrey (Smith) i Marcus Burnett (Lawrence) podejmują się zadania zatamowania wpływu na teren ich działania partii ecstasy. Przypadkiem odkrywają siatkę zaangażowanych w narkobiznes osób, na czele której stoi bezwzględny narkotykowy boss Tapia, gotów zrobić wszystko, aby tylko rozszerzyć wpływy swojego imperium i przejąć kontrolę nad nielegalnym rynkiem w mieście. Niełatwe i tak zadanie komplikuje się jeszcze piękna przyrodnia siostra Marcusa – Syd (Gabrielle Union), tajna agentka wydziału policji DEA, która wpada w poważne tarapaty.
Pierwsza część tego popularnego filmu powtarzana jest w nieskończoność w telewizji. Sam oglądałem część pierwszą z pięć razy. Co więcej, w ogóle mi się nie nudzi. Czasem sequel wychodzi facetom z Hollywood kiepsko. Ale nie tym razem, bowiem Will Smith i Martin Lawrence powracają by wtłoczyć was w fotele i usadzić z szeroko otwartymi oczami na ponad dwie godziny. Dawno nie widziałem filmu obfitującego w tyle dobrej akcji, tak dobrych efektów i co bardzo ważne tyle humoru co w „Bad Boys II”.
Fabuła skonstruowana jest w ten sposób żeby ani na chwilę widz nie zastanowił się czy boli go tyłek od siedzenia czy też chce mu się siusiu. Wszyscy zrobią to po napisach, a to dlatego że muzyka do końca jest fantastycznie wkomponowana przez geniusza rapu Dr. Dre. Poza tym to coś więcej niż film, który obejrzysz i zapomnisz, on do ciebie wróci. Na każdym ekranie i po każdym seansie będzie tylko słychać „bad boys, bad boys – what you’re gonna do when they come for you”.
Onet.pl