”36”

Paryż – stosujący wyjątkowo brutalne metody gang miesiącami terroryzuje miasto, napadając na przewożące pieniądze furgonetki opancerzone.Komendant policji, Robert Mnacini, wzywa do siebie swoich podwładnych – Leo Vrinksa, dowódcę komórki do walki ze zorganizowaną przestępczością, oraz Denisa Kleina, szefa brygady antyterrorystycznej – i stawia sprawę jasno: ten z nich, który rozbije gang, zajmie jego miejsce w siedzibie głównej policji przy Quai des Orfèvres numer 36. Rozpoczyna się zawzięta rywalizacja pomiędzy dwoma policjantami, ale przede wszystkim między dwoma mężczyznami, którzy dawniej się przyjaźnili, a których obecnie wszystko ich dzieli: styl życia, metody pracy, podwładni, a przede wszystkim żona jednego z nich, Camille Vrinks.”

reżyseria: Olivier Marchal
scenariusz: Olivier Marchal, Dominique Loiseau, Frank Mancuso Jr., Julien Rappeneau
obsada: Daniel Auteuil, Gerard Depardieu, Andre Dussollier

(onet.pl)

To notatka na temat filmu zatytułowanego „36”, jaką znalazłam na portalu onet.pl już po wizycie w kinie.

Poszukując w internecie opinii innych kinomanów, które dotyczyłyby tego obrazu, moje zdziwienie sięgnęło zenitu… Nie znalazłam prawie żadnej miażdżącej krytyki, prawie wszystkie wypowiedzi utrzymane są w tonie pochwalnym?

Dlaczego?!!

Czy idąc do kina widzowie oczekują tylko świetnej gry aktorskiej?
Czy miarą sukcesu filmu jest – już – oderwanie się od sztampowości historyjek kina amerykańskiego?
Czy świetna oprawa muzyczna dostarcza wystarczających wrażeń podczas seansu?

Dla mnie to wszystko wydaję się być ZA MAŁO!
Za mało –
– by zapomnieć o rzeczywistości toczącej się poza salą kinową,
– by nie wiercić się w fotelu i przestać zauważać innych widzów,
– by pozwolić pochłonąć się nastrojowi filmu,
i wreszcie:
– by wyjść z kina usatysfakcjonowaną takim spędzeniem wolnego czasu..

Film ten to, niezaprzeczalnie, gra znakomitych aktorów, umieszczonych w mrocznej historii, skłaniającej do zastanowienia się nad realiami pracy (także polskiej) policji.

Obrazowi brakuje jednak: trzymających w napięciu scen akcji i nieprzewidywalności fabuły, tak charakterystycznej dla europejskiego kina.

Dlaczego, wobec tego, internetowe strony kinowe zapełnione są pozytywnymi opiniami?
Czy ominęło mnie w kinie cos istotnego?
Czy wystarczy nam jakakolwiek odmiana po sieczce, produkowanej w Hollywood, by być zadowolonym?

Nie rozumiem tych zachwytów.
Czytając zapowiedzi dystrybutora – który zachęca do obejrzenia „36” porównaniem do ciekawej „Gry” spodziewałam się czegoś naprawdę DOBREGO.

Nie polecam – możecie wyjść z kina zawiedzeni.