Podobno kino polskie ma się lepiej; metafizyczne, filozoficzne i przejmujące – coraz więcej ambitnych filmów, oryginalnych treści, niekomercyjnych produkcji.„Jeden z najwybitniejszych polskich obrazów ostatnich lat’, obsypany nagrodami, porównywany wielkością do filmów Kieślowskiego” *…
Ze scenariuszami i pomysłami chyba jednak nie jest tak pięknie – wskoczyliśmy w jakiś dziwny nurt opowiadania światu o wszystkim, co w naszym (polskim?) życiu najgorsze. Jeśli film ma by ambitny to trzeba na nim płakać – bo on ją bije, bo ona zdradza, bo narkomania, bo przemoc, bo głód i bieda…
Jaki świat zawarły „33 sceny z życia” Małgorzaty Szumowskiej?
Zabrakłoby tu miejsca, gdybym chciała wypisać o czym jest ten film… bo jest o życiu i śmierci, chorobie, alkoholizmie, zdradzie i miłości, cierpieniu, samotności, a nawet o ekshibicjonizmie w sztuce i o obskurnych szpitalach.
A kto w tym wszystkim uczestniczy? On – uznany kompozytor, ona – artystka, niespełniona żona, jej ojciec – sławny reżyser, alkoholik, jej matka – znana, niedoceniona pisarka, i jeszcze przyrodnia siostra, i brat, i kolega, i ksiądz, i… itd., itp.
Gra aktorska? Nawet Maciej Stuhr nie mógł się w pełni wykazać… Zdjęcia? Niby wszystko podkreśla sytuację chłodem, zimnem, nijakim światłem, ale czegoś brakuje… Scenariusz? Powstało już takich setki, jak nie tysiące.. Gdyby nie to, że oglądałam film w kinie, pewnie co drugą scenę wychodziłabym do kuchni po nowa herbatę albo przegryzkę.
Niby na marginesie tragedii miało być groteskowo, niby przez tę tragedię prześwitywać miał komizm i czarny humor, ale gdy matka umierając mówi „Chujowo się czuję”, to jest chyba bardziej żenujące niż czarno-zabawne.
I te powtarzające się, zamierające na dobre kilkanaście sekund plansze czarnego, pustego ekranu, podsycane przejmująca muzyką, które miały chyba zmusić do refleksji..
Tylko postać ex-księdza namaszczającego chorą wydaję się być taką maleńką, maciupką perełeczką..
Może wartało z „33 scen” wykasować kilka nie mających uzasadnienia postaci, wykreślić ze scenariusza kilka niespójnych, pourywanych, powierzchownych wątków i zająć się tym, co zostało?
„33 sceny z życia” – głębia i „coś”, co ma się dostrzec pod płaszczyzną fabuły.
Ja nie znalazłam nic. Szkoda!
A może się mylę, bo to melodramat i tak ma być.. Oceńcie sami, ale ja chyba następnym razem wybiorę się do kina na film akcji produkcji USA.
* I tu Kieślowski chyba by się obraził..
Dominika Adamus Osman