Doświadczony glina, Jack Mosley, zmęczony pracą, życiem, a przede wszystkim samym sobą, dostaje z pozoru proste zadanie. Ma odeskortować więźnia na przesłuchanie. Stara śpiewka, ale solidnie wykonana.Cała operacja nie powinna potrwać dłużej niż 15 minut – posterunek od sądu dzieli naprawdę niewielka odległość (tytułowe 16 przecznic). Po drodze okazuje się jednak, że na gadatliwego złodziejaszka polują poważne policyjne szychy, którym mocno zależy na tym, by chłopak nie zeznawał…
Richard Donner, twórca słynnej serii „Zabójcza broń”, na kinie sensacyjnym się zna i wie, jakie elementy i w jakiej kolejności poukładać. Umiejętnie wygrywa nastrój klaustrofobii (Nowy Jork wydaje się tu potwornie ciasny) i narastającego zagrożenia, choć, oczywiście, wszystkie elementy układanki doskonale znamy.
Mamy zapitego, zobojętnianego gliniarza, który niczego już od nikogo nie oczekuje, ale w końcu odkryje, że jednak na czymś mu zależy. Jest ciekawa relacja tegoż z więźniem, początkowo budzącym tylko irytację, ale z czasem stającym się tym, który odmieni jego życie („Jesteś moim jedynym przyjacielem” – powie w końcu Jack). Jest i ten trzeci, zamykający klasyczny trójkąt – policyjny eks-partner, dawny przyjaciel, który niespodziewanie staje się wrogiem. A wszystko w zgrabnym opakowaniu kina akcji, bez dłużyzn, niepotrzebnych ujęć i zbędnych dialogów.
Dobrze skrojony produkt. Także pod względem aktorskim. Bruce Willis rolą Jacka przygotowuje się do czwartej części „Szklanej pułapki”, a raper Mos Def jako złodziej-idealista wnosi na ekran sporo energii. Wszystko to sprawia, że „16 przecznic” pokonujemy bezboleśnie i w miarę wartko.
reżyseria: Richard Donner
obsada: Bruce Willis, Mos Deff, David Morse
USA / Niemcy 2006, 101 min
Monolith, premiera: 11 sierpnia
Michał Burszta