Zwrot gruntu, kieleckiego bazaru

Miasto może stracić targowisko miejskie, i to już za kilka miesięcy. – bdzie musiało zwrócić 2,5 ha gruntu przy ulicy Seminaryjskiej byłym właścicielom. O zwrot terenów – 2,5 ha przy ul. Seminaryjskiej – od dziesięciu lat stara się rodzina prof. Karola Siekludzkiego.A Argument ma mocny – teren wywłaszczono w latach 70. pod budownictwo mieszkaniowe, a do dzisiaj żaden blok tam nie powstał. Na tej podstawie część terenu miasto musiał już oddać byłym właścicielom.

Wszystko wskazuje na to, że i ta sprawa wkrótce będzie miała swój finał. Przekazaniem terenu prywatnemu właścicielowi zajęło się już wyznaczone do tego przez sąd Starostwo Powiatowe w Kielcach. – Wyznaczyliśmy już terminy oględzin tego terenu. Są powołani biegli, którzy mają wycenić jego wartość – mówi Dariusz Detka, rzecznik starostwa kieleckiego. Kodeks postępowania administracyjnego mówi, że na wydanie decyzji właściciel gruntu nie powinien czekać dłużej niż dwa miesiące.

Karol Siekludzki zapowiada, że wystąpi do miasta również o odszkodowanie za korzystanie z gruntu bez umowy przez ponad 20 lat. – Kwota, którą będziemy chcieli uzyskać, jest rzędu kilkunastu milionów złotych. Teraz czekamy na zakończenie postępowania i szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, żeby było inne niż zwrot gruntu – mówi Krzysztof Wojsa, pośrednik w handlu nieruchomościami, który reprezentuje właściciela gruntu.

Dla miasta strata tego terenu będzie wyjątkowo bolesna. Nie tylko straci dużą część gruntu, ale dochody z targowiska. A zyski z targowiska, od kiedy prezesem Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych został Krzysztof Solecki, znacznie wzrosły. – Mogę powiedzieć, że nie śpimy po nocach. Myślimy, co zrobić w tej sytuacji, ale nasze możliwości są mocno ograniczone – mówi Solecki.

PUK jest spółką miejską, która przynosi największe dochody, a największa ich część to właśnie dochody z targowiska.

Zwrot terenu nie musi oznaczać, że targowisko przestanie istnieć. Jak podkreśla Wojsa, jego klient nie wyklucza, że targowisko nadal będzie działać, tyle że zarządzać nim już będzie prywatna spółka.

Miasto nie ma terenu, na którym mogłoby zorganizować swoje targowisko, konkurencyjne dla prywatnego. W tej sytuacji wstrzymane zostały wszystkie inwestycje, które miasto planowało przeprowadzić, np. nie będzie budowane nowe ogrodzenie.

Karol Siekludzki rozpoczął starania o odzyskanie gruntu od miasta w maju 1996 r. Jednak ówczesny zarząd miasta, na którego czele stał Bogusław Ciesielski, podjął decyzję o przekazaniu gruntu w wieczyste użytkowanie PUK-owi. Ta decyzja na wiele lat zablokowała starania o odzyskanie gruntu. Dopiero pod koniec ubiegłego roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie ją uchylił. Sprawa o zwrot gruntu trafiła do wojewody świętokrzyskiego. Ten wyznaczył starostwo kieleckie jako organ, który ma to przeprowadzić.

– Moim zdaniem przedstawiciele zarządu miasta, którzy podjęli decyzję o przekazaniu gruntu w wieczyste użytkowanie PUK-owi, powinni ponieść odpowiedzialność karną i finansową. Ta decyzja naraziła miasto na duże straty – dodaje Wojsa.

Prezydent Wojciech Lubawski ma jednak nadzieję, że sprawa szybko się nie zakończy. – Zwrot gruntu to jedno, a rokowania finansowe to kolejna sprawa. My też będziemy mieli wobec właściciela gruntu pewne roszczenia m.in. za uporządkowanie terenu, za jego utrzymanie. Wierzę, że uda się nam porozumieć. Nowy właściciel będzie mógł poprowadzić targowisko, ale część opłat nadal będzie trafiać do miasta – mówi Wojciech Lubawski. Prezydent dodaje, że jeśli nie uda się porozumieć, sprawy w sądzie też mogą ciągnąć się przez kolejne lata.

Kupcy zachowują zimną krew. – Już od jakiegoś czasu słyszymy, że targowisko zostanie zlikwidowane albo przejmie je prywatny właściciel i nic się nie dzieje. Teraz też oficjalnie nikt nas o tym nie poinformował. A jak będzie prywatny właściciel, nie musi być gorzej. Może obniży nam opłaty i lepiej zadba o teren – mówi pan Paweł, który od sześciu lat prowadzi stoisko z kosmetykami.

Anna Roży Gazeta Wyborcza