W przedmiotach zaklęta jest pamięć. O ludziach, którzy ich używali, o czasach, w których powstały. Od lat kielecki kolekcjoner January Glibowski gromadzi pamiątki związane z Kielcami. Niemal o każdej z nich może opowiedzieć jakąś historię.Zaczął zbierać 28 lat temu. Do dziś zgromadził ponad 5,5 tysiąca archiwaliów: zdjęć, dokumentów, kart pocztowych, obwieszczeń i przedmiotów, z których korzystali przed wielu laty kielczanie. Są wśród nich takie, które darzy szczególnym sentymentem. Poświęcił wiele godzin, by poznać ich historie, właścicieli i losy. Opowiedział nam o nich.
Balsaminka – misterne cacko. Wygląda jak uplecione z cieniutkich drucików. Ilekroć patrzę na nie ogarnia mnie nieprzeparta ochota, by uchylić wieczko i powąchać. Zapach już dawno się ulotnił, ale pamięć pozwala przywołać aromat ziół. Słodkich płatków czerwonej róży, aromatycznych goździków, świeżego mirtu i gorzkawego ziela angielskiego.
Do czego służyło to naczynko? Otóż, kiedy przed laty w domach kieleckich Żydów przychodził wieczór szabasowy wyjmowano balsaminki i palono w nich wonne zioła. Ale nie tylko, bo palono je także w bożnicach. Balsaminki miały różne kształty: wieżyczek z dzwoneczkiem, pudełeczek okrągłych, prostokątnych, kwadratowych, rybek, parowozików, owoców, zwierzątek, kwiatuszków. Ta, którą mam, jest dla mnie niezwykle cenna.
Kilkanaście lat temu zmarła matka mojego przyjaciela, znanego przed laty kieleckiego lekarza. Mieszkała obok kościoła rzymskokatolickiego, gdzie prowadziła sklep papierniczy. Kiedy wybuchła wojna jej dom stał się schronieniem dla kieleckich Żydów, których ukrywała, narażając własne życie.
Po jej śmierci mój przyjaciel poprosił, bym pomógł mu zrobić porządek na strychu w jej domu, gdzie od lat nikt nie zaglądał.
Wśród setek starych gratów, papierów, książek znalazłem to małe cacko. Należało do ukrywających się u niej Żydów. Czy któryś z nich przeżył? Wspólnie z jej synem próbowaliśmy się czegoś o nich dowiedzieć. Nie udało nam się i pewnie już się nie uda. Mój przyjaciel też już nie żyje. Przed śmiercią podarował mi tę balsaminkę.
notatka: Joanna Gergont – Gazeta Wyborcza