Wystawy w kieleckich muzeach trwają za długo

Wystawy czasowe w kieleckich muzeach dla wielu zwiedzających stają się „ponadczasowe”, trwają nawet pół roku. A można inaczej, choćby tak jak w Muzeum Okręgowym w Sandomierzu.– W okolicach świąt wielkanocnych przyjechała do mnie rodzina ze Śląska – mówi kielczanin, pan Marcin. – Pokazałem im miasto, odwiedziliśmy m.in. Dworek Laszczyków i Muzeum Narodowe. Minęło kilka dobrych miesięcy, przyszły wakacje i rodzina znowu mnie odwiedziła. Chciałem im pokazać coś nowego, ale okazało się, że w obu placówkach są te same wystawy – narzeka kielczanin.

Rzeczywiście wystawę „Damy z tamtych lat – kobieta w dawnej fotografii” przygotowaną przez Muzeum Wsi Kieleckiej w Dworku Laszczyków otwarto na początku marca tego roku. Przez ponad pół roku ekspozycja się nie zmieniła. Co więcej, jej poprzedniczka – wystawa „Lemieszka, siemieniec, gamrota Zapomniane potrawy ludowe Kielecczyzny” – była pokazywana również przez ponad pół roku – od 16 września do 19 lutego. Czy naprawdę wystawy czasowe muszą być prezentowane tak długo?

– Zgadzam się, że taki okres jest zbyt długi – przyznaje Janusz Karpiński, dyrektor Muzeum Wsi Kieleckiej. – Wezmę pod uwagę tę sugestię i zapewniam, że będziemy częściej zmieniać ekspozycję. Nowa wystawa czasowa, którą otwieramy we wrześniu, będzie pokazywana krócej.

Podobnie jest w Muzeum Narodowym w Kielcach. Wystawa czasowa „Motywy mitologiczne w sztukach plastycznych” prezentowana jest w pałacu biskupów krakowskich od końca kwietnia. Jej planowane zakończenie to 24 września. Muzealnikom zadaliśmy podobne pytanie, ale odpowiedź była już inna. – Ubolewam, że tej wystawy nie możemy pokazywać jeszcze dłużej – mówi Marian Gucwa, kierownik działu naukowo-oświatowego muzeum. Dlaczego? – Bo to bardzo ciekawa wystawa, zwłaszcza dla młodzieży szkolnej. W maju i czerwcu szkoły do nas nie przychodziły, bo to końcówka roku, potem przyszły wakacje, a teraz czas ją zamykać. Zresztą mamy zasadę, że w okresie letnim nie zmieniamy wystaw czasowych. Poza tym trzeba pamiętać, że muzea raczej nie zmieniają ekspozycji tak często, jak to robią galerie – dodaje Gucwa.

Nie do końca ma rację. W Muzeum Okręgowym w Sandomierzu, mimo problemów finansowych, wystawy czasowe trwają od jednego do trzech miesięcy. – Zdarza się, że w ciągu roku mamy dziesięć „czasówek” – mówi Zofia Czubowa, dyrektor muzeum. – Wychodzę z założenia, że coś się musi dziać, żeby przyciągnąć ludzi. Jeśli ktoś w ciągu pół roku przyjedzie dwa razy do Sandomierza i zobaczy u nas to samo, to za trzecim razem już pewnie tu nie zajrzy.

Również okres wakacyjny dla sandomierskich muzealników oznacza spory ruch. 24 czerwca otwarto tam głośną w kraju wystawę plastyczną „W stronę Schulza”, aby już 5 sierpnia zastąpić ją kolejną ciekawą ekspozycją poświęconą Tomasowi Venclovie, który jest uznawany za najwybitniejszego współczesnego poetę litewskiego. Venclova nawet osobiście zjawił się na wernisażu.

– Praca nad atrakcyjnością naszej oferty opłaca się choćby dlatego, że odwiedza nas coraz więcej obcokrajowców – dodaje dyrektor Czubowa.

Paweł Słupski Gazeta Wyborcza