Wojciech Siudmak już w Kielcach

Sto rysunków i obrazów Wojciecha Siudmaka, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli realizmu fantastycznego w malarstwie, będzie można oglądać w Muzeum Narodowym. Jego prace zainspirowały wielu znanych twórców, m.in. Federica Felliniego, George’a Lucasa czy Luca Bessona.Paweł Słupski: Przed każdą wystawą osobiście kieruje Pan rozwieszaniem obrazów. Robi Pan to według jakiegoś klucza, czy za każdym wymyśla coś nowego, oryginalnego?

Wojciech Siudmak: Nie mam żadnego klucza. Oglądam obiekt i staram się tak to ułożyć, żeby obrazy harmonizowały z otoczeniem. Stąd m.in. białe tło, które gwarantuje neutralność pozwalającą wychwycić odbiorcy to, co namalowałem.

Skąd Pan czerpie inspirację do swoich fantastycznych, nierealnych światów?

– Moje ukryte światy dostrzegłem w wieku 16 lat. Zacząłem rysować, najpierw zachwycając się abstrakcją, potem fantastyką. Już podczas studiów czułem, że nie pasuję do tej rzeczywistości, w której przyszło mi żyć. Ciągle miałem z tego powodu konflikty z profesorami, którzy oczekiwali innego rodzaju prac.

Francja przełomu lat 60. i 70. zdawała się być idealnym miejscem dla Pana…

– Tak, chociaż początki nie były łatwe. Wyjechałem do Paryża po śmierci matki. Praktycznie po 10 latach rysowania zdarzył się przełom. Był nim niewątpliwie plakat, który w 1975 reklamował festiwal w Cannes. Od tego czasu Paryż stał się malutką bazą europejskiego ruchu science fiction. Powstawały nowele fantastyczne, Lucas zaczął myśleć o „Gwiezdnych wojnach”, a naukowcy dostrzegli, że umiemy wyprzedzać przyszłość.

Ma Pan swoją ulubioną epokę w sztuce, taką, która najbardziej do Pana przemawia?

– Niewątpliwie renesans, pewnie dlatego, że w centrum zainteresowania był człowiek. Pamiętam, jak we Florencji rozczarowały mnie skromne fasady starych kamienic, które w środku okazywały się pełne piękna i bogatych ozdób. Tak właśnie jest z człowiekiem – z zewnątrz powierzchowny, w środku ma to, co najważniejsze.

Czy nie odnosi Pan wrażenia, że jest Pan już blisko granicy wyobraźni, oczywiście jeśli w ogóle można powiedzieć, że taka granica istnieje?

– To bardzo ciekawe pytanie, którego nikt mi jeszcze nie zadał… Wydaje mi się, że jesteśmy skazani na wymyślanie rzeczy, których tak naprawdę nie jesteśmy w stanie zrealizować. Pewnych spraw nie przeskoczymy, ale czy to jest jakaś granica? Nie wiem. Mamy niesamowite możliwości, ale patrząc na dzieje sztuki to sporo w nich powtórzeń. Myślę, że jesteśmy jak potężne komputery, tyle że rozregulowane…
Rozmawiał Paweł Słupski

Gazeta Wyborcza